– Naprawdę nie czuję się tutaj bezpiecznie. Boję się spać, bo myślę, że chodzą po mnie karaluchy – mówi Beatrice Young. Kobieta wprowadziła się do miejskiego mieszkania na osiedlu Seth Low Houses dwa lata temu. Od samego początku zgłaszała problem z insektami. Reakcja miasta była żadna. – Pisałam, dzwoniłam, chodziłam do biur… Niestety, żadnego efektu. Kilka miesięcy temu poprosiłam zatem o zmianę mieszkania, ale ciągle nie ma decyzji. Warunki, w jakich żyję, są skandaliczne. Zagrażają życiu mojemu i dzieci – mówi kobieta, która żyje w miejskim apartamencie z dziećmi w wieku 4 lata i rok. W podobnej sytuacji jest wielu innych mieszkańców NYCHA, którzy zgodnie przyznają, że miasto ignoruje ich wezwania do interwencji.
Miasto nie reaguje na skargi lokatorów publicznych osiedli
Mieszkańcy apartamentów w osiedlach zarządzanych przez New York City Housing Authority (NYCHA) mają dość warunków, w jakich żyją. Jak donosi NY1, ich zdaniem miasto nie robi praktycznie nic, by usunąć zgłaszane problemy. To sprawia, że narasta m.in. karaluchowa plaga.