Linda Kosuda-Bigazzi czekała na wyrok w areszcie domowym po wpłaceniu 1,5 mln dol. kaucji. W środę o godz. 2 pm w Hartford Superior Court miała zostać skazana za zabicie swojego męża. Jednak od rana jej prawnicy nie mieli z nią kontaktu. Po godz. 10.30 am do domu 76-latki w Burlington, CT, pojechali funkcjonariusze Policji Stanowej Connecticut. - „Próby nawiązania kontaktu z kimkolwiek wewnątrz rezydencji nie powiodły się i z pomocą lokalnej straży pożarnej funkcjonariusze weszli do rezydencji. W rezydencji znajdowała się nieprzytomna kobieta, która została następnie uznana za zmarłą na miejscu zdarzenia” – poinformowała w komunikacie policja.
76-latka, która przez lata pracowała razem z mężem 84-letnim dr Pierluigim Bigazzim dla University of Connecticut, w marcu przyznała się do nieumyślnego spowodowania śmierci i kradzieży.
Według dowodów zebranych przez śledczych, kobieta w 2017 r. zatłukła męża młotkiem. Twierdziła, że zrobiła to w samoobronie, podczas rodzinnej awantury. Jak wynikało z jej notatek znalezionych w domu, para wdała się w bójkę po tym, jak Linda powiedziała mężowi, że kilka rzeczy na ich podwórku wymaga naprawy. Relacjonowała, że mąż ruszył na nią z młotkiem, który zdołała mu wyrwać podczas szarpaniny. Zamachnęła się młotkiem raz i trafiła w głowę, a Pierluigi upadł. Chwilę później przestał oddychać.
Kobieta nie zgłosiła jednak tragicznego incydentu policji. Zamiast tego zawinęła ciało męża w folię i zniosła do piwnicy.
Miesiącami udawała, że nic się nie stało. Do lutego 2018 r., gdy odnaleziono zwłoki 84-latka. - „Policja odkryła ciało podczas odpowiadania na wezwanie do sprawdzenia dobrostanu w domu od pracodawcy ofiary, który nie miał odzewu od ofiary od kilku miesięcy. Dochodzenie wykazało, że czeki z wypłatami od pracodawcy ofiary były nadal wpłacane na wspólne konto rozliczeniowe pary od czasu jego śmierci, która według władz miała miejsce w lipcu 2017 r., aż do odkrycia jego ciała na początku lutego 2018 r.” - przekazała w oświadczeniu Prokurator Stanowa dla Okręgu Hartford Sharmese L. Walcott.
Śmierć Kosudy-Bigazzi zaskoczyła jej prawników. - „Byliśmy zaszczyceni mogąc być jej doradcą prawnym i dołożyliśmy wszelkich starań, aby bronić jej w złożonej sprawie przez ostatnie sześć lat. Była bardzo niezależną kobietą, która zawsze kontrolowała swój los" – przekazał jej obrońca Patrick Tomasiewicz w oświadczeniu dla USA Today.
Linda Kosuda-Bigazzi na mocy ugody z prokuraturą miała zostać skazana na 13 lat więzienia.