To prawdziwa czarna seria. Ofiarą zabójstwa w metrze padła już dziewiąta osoba w tym roku i czwarta w ciągu zaledwie miesiąca. Do ostatniej tragedii doszło w poniedziałek, ok. godz. 4.45 pm na stacji Jackson Heights-Roosevelt Ave. Policjanci poinformowali, że Heriberto Quintana (†48 l.) przypadkiem wytrącił z rąk 50-letniemu pasażerowi telefon, który spadł na tory, przez co mężczyźni wdali się w bójkę. Wtedy napastnik miał popchnąć 48-latka prosto pod nadjeżdżający pociąg. W szpitalu stwierdzono zgon mężczyzny, a 50-latek został aresztowany.
Ostatnie wydarzenia utwierdzają nowojorczyków w przekonaniu, że ci codziennie są w niebezpieczeństwie. Kwestia bezpieczeństwa zaczyna dominować też w kampanii. W poniedziałek nawiązał do niej Lee Zeldin, krytykując po raz kolejny urzędującą gubernator, tym razem za plan wprowadzenia opłat za wjazd do centrum miasta. – Jeśli chcesz, aby więcej osób korzystało z transportu publicznego, odpowiedzią nie jest karanie ludzi – powiedział republikanin, argumentując, że jedną z przyczyn niechęci mieszkańców do komunikacji publicznej jest m.in. rosnąca przestępczość.
Dzień wcześniej polityk przyznał, że doskonale wie, co zrobi, jeśli wygra z demokratką. W wywiadzie dla „Sunday Morning Futures” w Fox News powiedział, że gdy zostanie zaprzysiężony, ogłosi w stanie „stan zagrożenia przestępczością”. – Zamierzam zawiesić nowojorskie prawo bezgotówkowej kaucji i kilka innych prokryminalnych praw – stwierdził.
Wśród debaty na temat rosnącej przestępczości nie zabrakło także głosu Erica Adamsa (62 l.). Burmistrz w poniedziałek stwierdził, że za wzrost liczby aktów przemocy w komunikacji odpowiada broń. Jednak jak wynika z miejskich danych, w tym roku z dziewięciu morderstw w kolejce trzy były wynikiem strzelanin, a w 2021 r. w żadnym z zabójstw w metrze nie użyto broni palnej.