To, co się dzieje od miesięcy na amerykańsko-meksykańskiej granicy, bulwersuje działaczy na rzecz praw człowieka i imigrantów oraz organizacje wspierające azylantów. Sytuacja jest także solą w oku prezydenta Donalda Trumpa (73 l.), według którego główną winę ponosi tu Meksyk, przez który azylanci szturmują amerykańską granicę. Meksykański rząd, jak mówi prezydent, robi zbyt mało, aby zahamować nielegalną falę i choć powinien przetrzymywać azylantów po swojej stronie do czasu, gdy amerykańska będzie w stanie ich przyjąć i rozpatrzyć ich wnioski, pozwala im na wychodzenie z obozów i szturmowanie granicy. Prezydent chwyta się więc wszelkich sposobów, by opanować kryzys, która zagraża nawet jego prezydenturze i drugiej kadencji. Jednym z ostatnich jest nałożenie 5-proc. cła na wszelkie dobra sprowadzane do USA z Meksyku. Mają zacząć obowiązywać 10 czerwca, o ile Meksyk nie zobowiąże się do współpracy na granicy. W przypadku braku działań cło ma rosnąć w kolejnych miesiącach aż do 25 proc. Widmo strat dla gospodarki skłoniło rząd Meksyku do wysłania do Stanów specjalnej delegacji, która wspólnie z amerykańskimi ekspertami ma opracować strategię działań. Na czele delegacji stoi minister spraw zagranicznych Meksyku Marcelo Ebrard. Jak donoszą agencje, poza przedstawieniem proponowanej strategii dalszych działań południowy sąsiad USA będzie starać się przekonać stronę amerykańską, że robi wszystko co w ich mocy, by zatrzymać nielegalną falę. W poniedziałek delegacja rozmawiała z sekretarz handlu Wilbur Ross. Z kolei w środę Ebrard ma się spotkać z U.S. Secretary of State Mikem Pompeo.
Meksyk truchleje przed Trumpem
2019-06-04
5:00
Groźba nałożenia ceł na towary sprowadzane do USA z Meksyku chyba poskutkowała… W poniedziałek rozpoczęły się rozmowy na wysokim szczeblu pomiędzy Waszyngtonem a specjalną delegacją z Meksyku w sprawie działań, które mają zaradzić kryzysowi na południowej granicy.