Początek mrożącej krew w żyłach historii miał miejsce jesienią 2019 r., gdy bliscy najmłodszych z trójki dzieci oskarżonej – Tylee Ryan (+17 l.) i Joshuy "JJ" Vallowa (+7 l.) – nie mogli się z nimi skontaktować. Lori Vallow Daybell nie zgłosiła ich zaginięcia i przekonywała policję, że siedmiolatek przebywa u przyjaciela rodziny w Arizonie. W czerwcu 2020 r., śledczy znaleźli ciała dzieci w ogródku Chada Daybella (55 l.), piątego męża kobiety. Wtedy też nabrali podejrzeń co do śmierci byłej żony Daybella, Tammy, która zmarła parę miesięcy wcześniej. Po ekshumacji jej zwłok lekarz sądowy orzekł, że zginęła przez uduszenie, a nie z przyczyn naturalnych, jak wskazywano.
Proces Lori Vallow Daybell ruszył w poniedziałek. Kobieta jest oskarżana o morderstwo, spisek i pobieranie zasiłków na dzieci już po ich śmierci. Wedle oskarżycieli to pieniądze m.in. z polisy Tammy Daybell miały być jednym z motywów morderczej pary, ale nie tylko. Cała trójka stała na przeszkodzie jej związku. - Pamiętajcie, że oskarżona usuwała wszelkie przeszkody, by dostać to co chciała, a chciała Chada – mówiła prokurator hrabstwa Fremont Lindsey Blake. Przekazała, że oboje dzielili ludzi na dwie grupy: „jasnych” i „ciemnych”, wierząc, że ci drudzy są opętani przez złe duchy, a jedynym sposobem na uwolnienie ich duszy jest ich zabójstwo.
Obrońca Jim Archibald przekonywał, że oskarżona była „miłą i kochającą matką”, a jej religijność nie miała nic wspólnego z zabójstwami. Lori Vallow Daybell nie przyznaje się do winy, podobnie jak jej mąż.