Zatrudnieni w miejskich instytucjach i pracownicy szpitali w NYC od poniedziałku okazywać muszą dowód zaszczepienia. Jeśli go nie mają, muszą poddawać się cotygodniowym testom na obecność COVID-19 i przez cały czas chodzić w maskach. Burmistrz Bill de Blasio (60 l.) w poniedziałek ogłosił jednak, że na tej grupie przymus się skończy. Miasto postanowiło jedynie „mocno” zalecić nowojorczykom, nawet zaszczepionym noszenie masek we wnętrzach. Liczy, że w połączeniu z wypłatą 100 dol. za szczepienie, to pomoże utrzymać zachorowalność w ryzach.
Na wprowadzenie stanowego nakazu nie zdecydował się też gubernator Andrew Cuomo (64 l.), choć przyznał, że wymagałoby to głosowania stanowej legislatury. - Nie jesteśmy jeszcze w tym miejscu – powiedział na koniec nawiązując do rosnących, ale jednak utrzymujących się na bezpiecznych poziomach statystyk zachorowań. Według danych z niedzieli odsetek wykrytych zakażeń sięga w stanie 2,68 proc. W szpitalach przebywa ponad 730 zakażonych.
Władze stanu nie zdecydowały się też na nakaz szczepień dla nauczycieli czy pracowników domów opieki. Nie wykluczyły jednak, że gdy zachorowalność wzrośnie, może się on pojawić. Na razie do szczepień „motywować” chcą inaczej. Od września wszyscy pracownicy stanowych agencji transportowych będą zobowiązani do przedstawienia dowodu szczepień lub regularnych cotygodniowych testów na obecność wirusa.
Andrew Cuomo część misji powstrzymania wirusa postanowił scedować na prywatny sektor. Zaapelował do właścicieli barów czy restauracji, by wpuszczały tylko zaszczepionych klientów. - Wierzę, że jest to w waszym najlepszym interesie – powiedział.
Stowarzyszenie Broadway League skupiające przedstawicieli teatrów i klubów na Broadway’u już w piątek ogłosiło, że co najmniej do końca października wszyscy widzowie okazać będą musieli dowód szczepienia przy wejściu. Na widowni obowiązywać będzie ponadto nakaz zasłaniania twarzy.