Nad głowami paradujących 5. Aleją i obserwatorów latały drony. Ulice były zabezpieczone większą niż zwykle przy takich okazjach, ilością barierek i barykad. Nad bezpieczeństwem czuwały setki nowojorskich policjantów, w tym mundurowi na rowerach i patrole z psami z jednostek K-9. Wejścia i wyjścia z terenu imprezy wyposażono w bramki z wykrywaczami metalu, a mundurowi sprawdzali wnoszone bagaże. Jeszcze w piątek, przy okazji specjalnej narady przed paradą, burmistrz Eric Adams (64 l.) podkreślał: - Nie pozwolimy na jakiekolwiek łamanie prawa ani zakłócanie jakichkolwiek uroczystości nawiązujących do dziedzictwa narodowego jakiejkolwiek grupy narodowej w naszym mieście.
Tegoroczna Parada Dnia Izraela, 59. z kolei, ale w tym roku wyjątkowa, przyciągnęła Chucka Schumera (74 l.), lidera demokratów w Senacie i gubernator Kathy Hochul (66 l.), ale też około 45 tys. osób, chcących okazać solidarność. - Nie jesteśmy w nastroju na muzykę i konfetti – przyznawał Mark Treyger, dyrektor generalny Rady ds. Stosunków Społeczności Żydowskiej. Tysiące uczestników niedzielnej parady, wcześniej nazywanej „ Świętem Izraela”, a w tym roku „Israel Day on Fifth” - wznosiło okrzyki nawołujące do jak najszybszego uwolnienia zakładników przetrzymywanych przez Hamas w Strefie Gazy. Na szczęście obyło się bez incydentów.