Nasz czytelnik, mieszkaniec Brooklynu, Jerzy Czypinisz, przysłał do SE porzuconych przy Stagg St nieopodal Union Av na Williamsburgu pojemników z jedzeniem. Widać na nich nalepki z informacją, że żywność pochodzi z kryzysowych dostaw żywności miasta Nowy Jork. To znaczy, że jest częścią pomocy, opłacanej z podatków.
- Jestem bardzo oburzony, że kiedy jedni głodują inni wyrzucają jedzenie. Niestety nie pierwszy raz spotykam się z takim marnotrawstwem - mówi Jerzy Czypinisz, który 30 lat temu przyjechał do USA z Ełku. - Nie raz widziałem na ulicach porzuconą żywność. Nie wiadomo do kogo miały trafić te pudełka i dlaczego nie zostały dostarczone. Nie było na nich ani danych odbiorcy ani nadawcy, bo gdybym miał te informacje, to bym się z nimi skontaktował. Zadzwoniłem do władz miasta, by zgłosić to jakiemuś urzędnikowi, ale tam mogłem tylko zostawić informacje na automatycznej sekretarce.Wrzesień był miesiącem walki z głodem w NYC, miasto organizowało nie tylko rozdawanie żywności, ale i dodatkowe akcje żywieniowe, finansowane z miejskiej kasy. Miasto szacuje, że dzięki temu udało się wspomóc wiele tysięcy nowojorczyków.
-- Sam nigdy w życiu nie głodowałem, ale jak widzę takie marnotrawstwo, to mi się serce kraje - mówi Jerzy Czypinisz.