Sąd Najwyższy New Jersey uchylił wyrok skazujący Michelle Lodzinski za zamordowanie w 1991 r. jej 5-letniego wówczas syna. Kobieta od 2014 r. przebywała w więzieniu i w 2016 r. została uznana winną na podstawie poszlak. I to właśnie słabość dowodów była przyczyną uchylenia wyroku.
- Uważamy, że po przeanalizowaniu całości dowodów, wszystkich korzystnych zeznań i wszystkich korzystnych dla oskarżonej wniosków, żadna rozsądna ława przysięgłych nie mogła stwierdzić ponad wszelką wątpliwość, że Lodziński celowo lub świadomie spowodowała śmierć Timothy'ego - stwierdził w uzasadnieniu sędzia Barry T. Albin (69 l.). Siedmiu sędziów nie podjęło jednak decyzji jednogłośnie. Zdecydowany sprzeciw zgłosiło trzech z nich.
Timothy Wiltsey zniknął 25 maja 1991 r. podczas karnawału w Sayreville, NJ. Michelle Lodzinski zawiadomiła wtedy policję o prawdopodobnym porwaniu. Jego szczątki znaleziono prawie rok później, na bagnistym terenie w Edison, NJ, w pobliżu kompleksu biurowego, w którym kiedyś pracowała Lodziński. I choć kobieta od początku była podejrzewana, m.in. z powodu składania sprzecznych zeznań, brakowało dowodów na jej udział w śmierci dziecka. Dopiero w 2014 r. podczas analizy niezamkniętych spraw, prokuratura hrabstwa Middlesex stwierdziła, że ma dowody wystarczające do postawienia zarzutów.
Lodzinski we wtorek wyszła na wolność z planem powrotu na Florydę, gdzie mieszkała przed aresztowaniem. Wyrok sądu oznacza, że nie może być sądzona drugi raz w sprawie śmierci syna.