Czy w Chinach koronawirus naprawdę zabił tylko nieco ponad 3 tysiące osób? Jak to możliwe, że wykryto tam zaledwie 81 tysięcy przypadków zachorowań, podczas gdy w USA są to setki tysięcy? A jak jest z innymi krajami? Na temat wiarygodności danych o liczbie ofiar zarazy krąży wiele teorii spiskowych, ale nie tylko spiskowych. Są też teorie o wiele poważniejsze. Przecież niedawno Bloomberg powołując się na trzech urzędników z amerykańskich służb informował o tym, że Chiny zamiotły pod dywan skalę zdrowotnej katastrofy na swoim terenie. Wcześniej Radio Free Asia informowało o tym samym, powołując się na dane z krematoriów w Wuhan.
Teraz głos zabrali oficjalnie amerykańscy urzędnicy z Centrum do spraw Kontroli i Zapobiegania Chorób (CDC). Jak się okazuje, dane na temat liczby ofiar śmiertelnych rzeczywiście mogą nie być prawdziwe - również w Stanach Zjednoczonych! Jednak przynajmniej w tym przypadku ma to wynikać nie z umyślnego tuszowania, a z czegoś zupełnie innego - z braku testów, zwaszcza testów post mortem, czyli wykonywanych po śmierci danego pacjenta. - CDC zlicza do statystyk jedynie zgony osób, u których laboratoryjnie potwierdzono koronawirusa i wiemy, że występuje tu niedoszacowane - przyznała rzeczniczka CDC Kristen Nordlund. O sprawie pisze też "Washington Post", powołując się na źródła rządowe. Ilu Amerykanów tak naprawdę umarło z powodu Covid-19? Tego najprawdopodobniej nigdy się nie dowiemy, ponieważ by uzyskać stuprocentowo wiarygodne dane, trzeba by wykonywać test u każdego zmarłego z podejrzanymi objawami.
