Lydia Sarfati i Maciej Golubiewski

i

Autor: archiwum prywatne

Laureatka tytułu Kobieta Roku wyznaje: "Na swój sukces pracowałam potrójnie"

2019-11-11 15:38

Jej historia doskonale wpisuje się w ideę american dream. Pochodząca z Legnicy Lydia Sarfati (68 l.) od zera zbudowała w USA rozpoznawalną na całym świecie markę kosmetyczną Repêchage. Niedawno została laureatką nagrody Polish and American Woman of the Year 2019 Award przyznanej jej przez organizację kobiet – przedsiębiorców Polish & American Women Entrepreneurs (P&AWE). W rozmowie z „Super Expressem” podzieliła się receptą na sukces.

„Super Express”: – Jakie to uczucie zostać Kobietą Roku?  

Lydia Sarfati: – To wyróżnienie jest dla mnie ogromnym zaszczytem. Chciałabym serdecznie za nie podziękować Agacie Gołubiewskiej, założycielce tej ważnej dla nas, kobiet, organizacji. Cele i założenia P&AWE doskonale pasują do tego, co robiłam przez swoją całą zawodową karierę. Dążyłam do wzmocnienia zawodowej pozycji kobiet poprzez ich edukację, starałam się też, by moja droga zawodowa stanowiła dla nich inspirację.

– Co było najtrudniejszą decyzją w pani zawodowej karierze?

– Otwarcie własnego salonu urody w Nowym Jorku w 1977 r. Potrzebowałam na to 30 tys. dolarów, wystąpiłam o pożyczkę do banku, ale powiedziano mi, że zgodnie z przepisami mój mąż albo ojciec muszą podpisać dokumenty pożyczkowe. W tamtych czasach w USA kobieta nie mogła sama dostać pożyczki. Przepis ten zmienił się w 1979 r. Na szczęście mój mąż David Sarfati, który jest dyrektorem operacyjnym w naszej firmie, zaoferował, że weźmie tę pożyczkę na siebie. Otworzyłam swoje pierwsze SPA na Manhattanie, tuż przy 5th Ave. przy 53rd Street. Miałam wielu wspaniałych klientów, m.in. artystów i modelki. Kiedy moi klienci wyjeżdżali z NYC, narzekali, że za granicą nie mogli znaleźć dobrej kosmetyczki. Mówili, że żałują, że nie mogą mnie zabrać ze sobą, w podróż. Zainspirowało mnie to do stworzenia zabiegu twarzy, który miałby doskonałe efekty bez względu na to, kto by go wykonywał. Wprowadziłam na rynek nasz pierwszy produkt Four-Layer Facial w 1980 r. Było to pierwszy kosmetyk z pudełka zawierający wyliczone pakiety dawek kosmetyku, co zapewniało za każdym razem spójne i doskonałe wyniki. Obecnie jest dostępny w 50 krajach. I ciągle przynosi doskonałe rezultaty w pielęgnacji skóry.

– Co było najtrudniejsze w drodze do sukcesu?

– Wyzwania. Otwierając firmę, byłam jednocześnie mamą dwójki dzieci. Chciałam naszej rodzinie dać wszystko, co najlepsze. Pracowałam potrójnie jako matka, kosmetyczka i kobieta rozwijająca swój biznes. Dzisiaj wiem, że ta ciężka praca się opłaciła. Przyjechałam do USA w 1970 r. Pierwszym dużym wyzwaniem, jakie napotkałam, było uświadomienie sobie, że mój dyplom z kosmetologii z Polski nie upoważniania mnie do wykonywania zawodu w USA. Potrzebowałam amerykańskiej licencji. Po całym dniu pracy w nocy chodziłam do szkoły, by zdobyć dyplom. Potem musiałam się przestawić z zarządzania centrum pielęgnacji skóry na kierowanie centrum produkcji i dystrybucji naszych kosmetyków. Liczba moich pracowników i klientów rosła w szalonym tempie. Musiałam nauczyć się planowania strategii finansowych naszej firmy, a ja przecież byłam specjalistką od skóry, a nie od finansów. Wyzwanie to popchnęło mnie do nauczenia się, jak zarządzać biznesem. W rezultacie zostałam kobiecą liderką biznesu, szefową firmy, której produkty są w 50 krajach świata. 

– Kto pani najbardziej pomagał w trudnych chwilach?

– Mój wspaniały mąż, który przez te wszystkie lata motywował mnie i wspierał ze wszystkich sił. 

– Czy w swoim zapracowanym życiu mieliście czas na randki?

– (śmiech) Pamiętam, że w czasach, kiedy jeszcze miałam salon kosmetyczny, romantyczne wieczory spędzaliśmy w piwnicy naszego mieszkania na Bayside, piorąc gigantyczne sterty ręczników, których potrzebowałam dla swoich klientów. To był rok 1980 i wtedy zdecydowałam, że otworzę własną firmę Sarkli–Repêchage. Mąż mnie w tym dopingował. Pracujemy razem, ramię w ramię, jesteśmy partnerami w biznesie. Mimo że nasze biura są w przeciwnych końcach budynku i mamy oddzielne łazienki w naszym mieszkaniu. I chyba to jest sposób na szczęśliwy związek w życiu i w biznesie. 

– Skąd pani pochodzi z Polski? 

– Z Legnicy. Ostatni raz byłam tam w 2014 r. Otrzymałam wtedy tytuł honorowego ambasadora tego miasta. 

– Dlaczego została pani kosmetyczką? 

– Od dziecka marzyłam, by pracować w tym zawodzie. Nie wyobrażałam sobie, że mogłabym kiedykolwiek robić coś innego. Robiłam koleżankom maseczki z produktów kuchennych.

– Jaki jest sekret zachowania młodości i urody? 

– Bardzo prosty! Używaj naszych produktów, ćwicz, dobrze się odżywiaj, pij dużo wody, śpij wystarczającą liczbę godzin i spędzaj czas z ludźmi, których kochasz. Pamiętaj też o uśmiechu. 

Rozmawiała Marta J.Rawicz

Nasi Partnerzy polecają