Krzyczał „Żydzi muszą umrzeć!” i strzelał

2018-10-29 1:50

To była istna rzeź! W sobotę uzbrojony po zęby 46-letni Robert Bowers wdarł się do synagogi w Pittsburghu w Pensylwanii i z okrzykiem „Wszyscy Żydzi muszą umrzeć!”, otworzył ogień do modlących się ludzi. Zabił 11 osób, sześć kolejnych ranił, w tym czterech policjantów, którzy usiłowali go powstrzymać.

Amerykanie i żydowska społeczność w USA są w szoku. To był najbardziej śmiercionośny atak na tę mniejszość w historii Stanów Zjednoczonych. Pracujący na miejscu zbrodni śledczy przyznali, że było to jedno z najgorszych, jakie widzieli w życiu. Synagoga Tree of Life dosłownie spłynęła krwią. Uzbrojony w karabin AR-15 i trzy glocki Bowers wtargnął do budynku, w którym trwały akurat trzy różne uroczystości religijne. Krzyczał i strzelał. W końcu szaleniec został trafiony w nogę przez mundurowych, a następnie ujęty.

W niedzielę władze podały nazwiska zabitych. To Joyce Feinberg (75 l.) z Oakland; Richard Gottfried (65 l.) z Ross Township, Rose Malinger (97 l.) z Squirrel Hill, Jerry Rabinowitz (66 l.) z Edgewood, Cecil Rosenthal (59 l.) i jego brat David Rosenthal (54 l.) z Squirrel Hill, małżeństwo Bernice (84 l.) i Sylvan Simonowie(86 l.) z Wilkinsburg, Daniel Stein (71 l.) z Squirrel Hill, Melvin Wax (88 l.) z Squirrel Hill oraz Irving Youngner (69 l.) z Mount Washington. – Zrobimy wszystko, by pomóc wam przejść przez ten najciemniejszy czas w historii Pittsburgha – zapewnił bliskich ofiar burmistrz miasta Bill Peduto.

Bowers, który już wcześniej zamieszczał w internecie antysemickie hasła, usłyszał 29 zarzutów, w tym użycia broni w celu morderstwa i utrudniania kultu religijnego.
Prezydent Donald Trump (72 l.) potępił atak. Zasugerował też, że świątynia powinna być strzeżona przez uzbrojonych ochroniarzy, co nie wszystkim się spodobało. Władze NYC i wielu amerykańskich miast tuż po ataku wzmocniły ochronę synagog, a amerykanie w całym kraju wyszli na ulice, by uczcić pamięć ofiar.