Już ponad miesiąc walczy z chińską zarazą

2020-03-13 13:04

Chińska zaraza zabija, ale też wyjątkowo trudno się jej pozbyć. Choć liczba osób, którym udało się wyzdrowieć, przekroczyła już 60 tys. na całym świecie, niektórzy tygodniami czekają na zielone światło do opuszczenia szpitala czy kwarantanny. Carl Goldman, u którego wirusa wykryto 17 lutego, wciąż przebywa w szpitalu w Nebrasce. Mimo że spędził w odosobnieniu ponad 30 dni, testy wciąż wykazują, że jest zakażony.

Gdy Carl Goldman (67 l.) z Santa Clarita w Kalifornii kupował dla swojej żony Jeri 16-dniowy rejs do Południowej Azji pod choinkę, nie podejrzewał, że ta decyzja wywróci ich życie do góry nogami. Jest jednym z 3,5 tys. pasażerów statku „Diamond Princess”, których poddano przymusowej kwarantannie na pokładzie u japońskich wybrzeży. Niestety, znalazł się również w grupie ponad 700 osób, u których wykryto COVID-19.

Zdiagnozowano go wstępnie na pokładzie wojskowego samolotu, którym na rozkaz amerykańskich władz ewakuowano go z Japonii do USA. Po krótkim pobycie w bazie wojskowej w Solano County w Kaliforni przewieziono go do ośrodka biokontroli w Omaha w Nebrasce. Tam 17 lutego potwierdzono u niego obecność wirusa. Carl przyznaje, że był zdziwiony. Jak mówi, czuł się po prostu lekko przeziębiony. Pod ścisłą opieką lekarzy był przez 10 dni. W izolacji świętował swoje 67. urodziny. Personel medyczny zadbał o tort, bez świeczki, której nie przewiduje regulamin, i odśpiewał sto lat za pośrednictwem telekonferencji. Po 10 dniach 67-latka przeniesiono na mniej restrykcyjny oddział Nebraska Medicine w Omaha. I choć minął już ponad miesiąc, właśnie po raz kolejny okazało się, że test na koronawirusa dał wynik pozytywny.

– Podwójny pech. Choć na początku tygodnia wymaz z nosa był negatywny, teraz wymaz z nosa jest pozytywny, a z gardła niejednoznaczny – pisze na swoim blogu, na którym dzieli się wrażeniami z kwarantanny. Przyznaje, że doskwiera mu samotność, ale cieszy się, że jego żona, po tygodniach odosobnienia, w końcu mogła wrócić do domu. – Doskonale rozumiem, że tu muszę teraz być i muszę się tego pozbyć, zanim mnie wypuszczą – przyznaje. Jak mówi, stara się nawadniać izotonikami i być aktywnym na tyle, na ile to możliwe w niewielkim pokoju. Każdego dnia stara się przejść min. 10 tys. kroków.