Donald Trump oskarżony został o 34 przypadki fałszowania dokumentacji Trump Organization w celu ukrycia wypłaty $130 tys. dla aktorki porno Stormy Daniels (45 l.), chcącej nagłośnić ich rzekomy romans, gdy po raz pierwszy ubiegał się o urząd prezydenta. Za każdy z zarzutów grozi kara czterech lat więzienia za naruszeniu nowojorskiego prawa wyborczego, zgodnie z którym nielegalne jest, aby dwóch lub więcej konspiratorów „promowało lub zapobiegało wyborowi jakiejkolwiek osoby na urząd publiczny w sposób niezgodny z prawem".
Cztery tygodnie i zeznania 22 świadków, do tego faktury, maile i nagrania. Taki ogrom materiału musieli ocenić ławnicy wybrani do grona dwunastki, mającej wydać jednomyślny wyrok w sprawie byłego prezydenta. Pięć kobiet i siedmiu mężczyzn w środę 29 maja rozpoczęło obrady. Zamiast werdyktu wystąpili o dodatkowe materiały.
Przysięgli zażądali zeznań Michaela Cohena (48 l.), byłego prawnika Trumpa, który miał przekazać pieniądze Daniels i otrzymać od szefa zwrot kosztów, a którego wiarygodność od początku procesu podważała obrona, oraz Davida Peckera (73 l.). Były wydawca „National Enquirer” zeznał, że zgodził się pomóc w ukryciu negatywnych historii o Trumpie i publikowaniu pozytywnych, aby pomóc mu wygrać. Zeznał, że zawarta w 2015 r. umowa z Trumpem i Cohenem była korzystna dla obu stron, bo mogła pomóc w zwiększeniu sprzedaży magazynu. Przyznał, że część umowy polegająca na wyciszaniu szkodliwych dla ówczesnego kandydata historii już nie. - Celem tego komponentu było przyniesienie korzyści kampanii, czy dobrze cię rozumiem? - pytał świadka prokurator Joshua Steinglass. - Zgadza się - odpowiedział Pecker.
Ławnicy wysłuchali powtórnych zeznań w czwartek. Po ich wniosku odczytano im też ponownie instrukcje sędziego Juana Merchana dotyczących tego, w jaki sposób można wyciągać wnioski z dowodów. Okazało się, że powtórne odsłuchanie zeznań Peckera i Cohena utwierdziło ich w przekonaniu o winie byłego prezydenta.
Trump, który w środę wydawał się przygotowywać zwolenników na możliwość wydania wyroku skazującego, mówiąc, że „Matka Teresa nie zniosłaby tych zarzutów", w czwartek, jeszcze przed wyrokiem, ponownie uderzył w pesymistyczny ton. - To wszystko jest ustawione – stwierdził. Powtórzył to już po ogłoszeniu wyroku skazującego, krytykując sędziego, prokuraturę i administrację Joe Bidena.
Sędzia Merchan wyznaczył termin ogłoszenia wymiaru kary na 11 lipca.