To była potężna siła. Laura, która uformowała się nad oceanem zeszła na ląd pędzona wiatrem o prędkości 150 mil na godzinę. Przyniosła wysokie na cztery metry fale. Uderzyła na wysokości zamieszkałego przez 80 tys. ludzi Lake Charles i niedaleko granicy z Teksasem. Potężna oceaniczna fala wybijała okna i zalewała wszystko co napotkała na drodze pędząc w głąb lądu, gdzie schroniło się ponad 500 tysięcy mieszkańców ewakuowanych przez władze.
Służby od rana odbierały tysiące telefonów od tych, którzy zostali a żywioł odciął ich od świata w domach lub samochodach. Wiele budynków zostało zrównanych z ziemią, inne znalazły się pod wodą. Wygląda to jakby przeszło tu 1000 tornad. Wszędzie jest po prostu zniszczenie - powiedział Brett Geymann, który wraz z trzema członkami rodziny przeczekał burzę w Moss Bluff, niedaleko Lake Charles. Jak opisywał, Laura przeszła z rykiem przypominającym silnik odrzutowca, około 2 nad ranem. - Są domy, które całkowicie zniknęły. Były tam wczoraj, ale teraz już ich nie ma – dodał.
Gubernator John Bel Edwards (53 l.) podczas porannej konferencji poinformował, że niestety Luizjana w wyniku huraganu straciła jedną mieszkankę – 14-letnią dziewczynkę z Leesville, położonego ponad 100 mil od wybrzeża. Ponad 600 tys. odbiorców w Luizjanie i Arkansas, dokąd skierowała się słabnąca Laura, pozbawionych było prądu. Służby przyznają, że straty są mniejsze niż się obawiano, ale dopiero kolejne godziny pokażą prawdę o zniszczeniach. Na pomoc do Luizjany jadą już setki strażaków z innych amerykańskich stanów.