– Ci ludzie strzelali, żeby zabić. To cud, że mój syn żyje – mówiła podczas konferencji Carmen Cruz, matka Ericka Díaza Cruza. – Chcę sprawiedliwości, chcę, żeby federalni agenci ponieśli pełną odpowiedzialność za swój czyn – wygłaszała swoje żądania, z lokalnymi aktywistami i politykami u boku. Wezwała też do uwolnienia z aresztu imigracyjnego jej partnera Gaspara Avendaño-Hernándeza. To w obronie niego stanął syn kobiety, kiedy w ich domu na Brooklynie pojawili się agenci ICE. W czasie szarpaniny padły strzały. Erick Díaz został postrzelony w twarz. Mężczyzna, pracujący w administracji publicznej w mieście Martínez de la Torre, był w odwiedzinach u matki. Przyleciał z Meksyku na ważnej wizie. Sam Díaz Cruz, który przebywa pod opieką lekarzy w Nowym Jorku, złożył pozew w federalnym sądzie przeciwko niewymienionemu z imienia i nazwiska agentowi ICE. Wnosi w nim, że doznał niewyobrażalnego bólu, a trafienie kulą spowodowało ograniczone widzenia w lewym oku. Stracił też władzę w lewej ręce. Wszystko dlatego, że kula wystrzelona przez agenta ICE trafiła go w rękę i wyszła lewym policzkiem. ICE nie komentuje sprawy, poza tym, że potwierdza, że „agenci wykonywali nakaz aresztowania nielegalnego imigranta”. Przyznaje też, że zajście jest przedmiotem dochodzenia DHS.
ICE musi ponieść karę!
„Strzelali, żeby zabić” – to oskarżenia pod adresem Immigration and Customs Enforcement. Rzuca je matka meksykańskiego imigranta, który został postrzelony w twarz w czasie interwencji agentów federalnych na Brooklynie. Funkcjonariusze próbowali aresztować i doprowadzić do deportacji Gaspara Avendaño-Hernándeza, partnera kobiety.