Do tajemniczej śmierci Emilii doszło tuż przed jej 28. urodzinami, które obchodziłaby 20 lutego, a w sprawie trwa śledztwo. Polka była bezdomna i żeby zarobić na kawałek chleba grała na skrzypcach na ulicach Chicago. Wspierali ją też wolontariusze Wspólnoty Życia Chrześcijańskiego, działającej przy Jezuickim Ośrodku Milenijnym w Chicago. Emilka na kilka dni przed śmiercią skarżyła się na problemy z palcami u nóg, trafiła do szpitala, gdzie proponowano jej amputację. Opuściła jednak szpital, a niedługo potem na ulicy znaleziono jej ciało.
Niedługo do Chicago przyleci tata Emilii, by zająć się kremacją jej ciała i przewiezieniem jej prochów do Polski. Pożegnać wnuczkę chciałaby też babcia Emilii, emerytowana nauczycielka Ewa Jezierska-Klusek, której w podróży towarzyszyć ma starsza córka. - Potrzebne są pieniądze na przelot babci i cioci Emilki do Stanów, ich kilkudniowy pobyt w hotelu i opłacenie uroczystości pożegnalnej. Wyrażamy ogromną wdzięczność za wszelką pomoc i współczucie - napisali bliscy zmarłej Polki na stronie internetowej GoFoundMe, gdzie utworzyli zbiórkę na ten cel „Ostatnie pożegnanie babci z Emilką ‘Skrzypaczką’”. We wtorek udało się osiągnąć cel i zebrać ponad $6 tys.
Jak powiedziała nam ciocia Emilki, 28-latka była dla babci, pod której opieką spędziła dzieciństwo w Bieszczadach „Słoneczkiem”. Od małego uczyła się grać na skrzypcach. Najpierw w Polsce, a potem na Florydzie, gdzie trafiła z rodzicami - grała drugie skrzypce w Młodzieżowym Zespole w Filharmonii w Naples, FL. Po ich rozwodzie i powrocie do Polski, została sama. Trafiła do Chicago, gdzie do wybuchu pandemii dobrze sobie radziła. Potem została bezdomna. Babcia Ewa za wszelką cenę chciała sprowadzić wnuczkę do Polski i jako emerytka dodatkowo dorabiała, przygotowując jej „własny kąt". Była blisko celu, jednak nie zdążyła.
Ciało Emilki jest w domu pogrzebowym w Chicago, gdzie czeka na odebranie przez najbliższych. Dzięki Polonii będzie to możliwe.