Ustawa ma 73 współsponsorów, a jednym z wielu jej zagorzałych zwolenników jest spiker Kevin McCarthy (58 l.). Projekt oparty jest na kilku filarach: prawie rodziców do przeprowadzania kontroli nad programami nauczania, lekturami i podręcznikami, spotkaniach z pedagogami co najmniej dwa razy w roku szkolnym oraz ocenie budżetów szkolnych i jej wydatków. Na mocy nowych przepisów szkoły byłyby zobligowane do informowania o brutalnych incydentach w placówkach oraz uzyskania zgody od opiekunów uczniów szkół podstawowych i średnich na zmiany w szkolnych systemach oznaczenia płci dziecka, ich zaimków czy imienia. – Chodzi o każdego rodzica, mamę i tatę, ale przede wszystkim o uczniów w Ameryce – twierdzi McCarthy.
Wielu demokratów, w tym kongresmenka Suzanne Bonamici (69 l.), alarmuje, że ustawa będzie pogłębiać podziały, a nawet siać wrogość między rodzicami i wychowawcami, wyjawiać tożsamość lub orientację seksualną młodzieży bez ich zgody, a także da większą władzę konserwatywnym aktywistom, którzy mogliby domagać się wycofania ze szkolnych bibliotek książek dotykających tematów seksualności lub rasy. – Będziemy walczyć przeciwko tej legislacji. Będziemy walczyć z zakazem książek, walczyć z nękaniem dzieci z każdej społeczności, a na pewno ze społeczności LGBTQ+ – powiedział lider demokratów w Izbie Hakeem Jeffries (53 l.).
Kontrowersje budzą także propozycje Koła Wolności Scotta Perry’ego (61 l.), którzy wzywają do likwidacji Departamentu Edukacji i popierają ustanowienie bonów, za sprawą których publiczne fundusze trafiałyby do prywatnych szkół.
Kontrolowana przez republikanów Izba Reprezentantów debatowała nad ustawą w piątek. Ma jednak ona małe szanse na przejście przez zdominowany przez demokratów Senat.