By zarobić kilka dolarów w nowojorskiej taksówce trzeba być milionerem. Dosłownie. Milion dolarów to obecnie cena miejskiej licencji taksówkowej, tzw. medalionu. Taksówkarze spłacają ją w ratach. Obecnie miesięczna rata pobierana przez miasto od każdego z 6 tys. licencjonowanych nowojorskich taksówkarzy to $1500. Sami kierowcy twierdzą jednak, że to za dużo i żeby przetrwać powinni móc płacić tylko $800 miesięcznie.
- Nie dam rady spłacić tej pożyczki do końca życia - mówił dziennikarzom Fox5 MD Islam, który taksówką jeździ już ponad 13 lat. Jego dług wobec miasta wynosi teraz $800 tys.
Islam i jego koledzy zrzeszeni w NY Taxi Workers Alliance rozpoczęli strajk, by zmusić miasto do umorzenia nierealnych do spłacenia czy ściągnięcia należności. Uważają też że wartość medalionów jest wielokrotnie zawyżona. Zwłaszcza teraz, kiedy nowojorczycy korzystają chętnie z tańszych, nielicencjonowanych przewozów, dostępnych w telefonicznych aplikacjach a liczba przewozów taksówkami i limuzynami w mieście spadła o 84 proc. Ich zdaniem obecna wartość miejskiej licencji to raptem $100 tys.
Miasto jednak nie chce słyszeć o umarzaniu czegokolwiek. - To setki milionów dolarów i ma wiele innych konsekwencji m.in. dla ludzi, którzy też przeszli przez trudne sytuacje i też mogą poprosić o dofinansowanie - mówił w rozmowie z telewizją burmistrz Bill de Blasio (60 l.).
Ale miasto już raz ugięło się przed taksówkarzami. W 2018 roku po fali ich samobójstw, Nowy Jork zrezygnował z prawie $20 milionów opłat należnych od kierowców.