Dla wielu to co oglądać możemy dziś na ulicach metropolii to obrazki przywodzące na myśl zdjęcia dokumentujące głód Wielkiej Depresji z lat 30. ubiegłego wieku. Każda z pięciu dzielnic, z powodu pandemii zmuszona była otworzyć dziesiątki mobilnych punktów wydawania żywności. I każdego dnia ustawiają się do nich coraz dłuższe kolejki. Do tego doliczyć trzeba tysiące tych, którzy nie są w stanie wyjść z domu i posiłki dostarczają im wolontariusze. Spiżarnia La Jornada na Queensie przed wybuchem epidemii wydawała posiłki dla około 1000 rodzin. Dziś liczba potrzebujących jej pomocy dochodzi do 10 tys. Niezależnie od tego wolontariusze każdego dnia serwują posiłki blisko 1000 dzieci. Podobny wzrost zaobserwowano w innych punktach w mieście. Z szacunków władz NYC wynika, że miasto rozdało już ponad 100 mln darmowych posiłków. - Liczba mieszkańców, które walczą z głodem wynosi już około 2 milionów – przyznał burmistrz Bill de Blasio (59 l.).
Liczba potrzebujących rośnie. Tak, jak liczba bezrobotnych. Z powodu epidemii tysiące ludzi potraciły pracę, a utrzymujące się obostrzenia, m.in. dotyczące restauracji, sprawiają, że wielu wciąż nie ma szans na jej odzyskanie. Stopa bezrobocia w stanie Nowy Jork wyniosła w lipcu 15.9 proc. i była o 0,3 proc. wyższa niż w czerwcu. W sierpniu może być podobnie.
W samej metropolii, bez pracy pozostaje już co piąty człowiek. Na Bronksie nawet co czwarty. Na powrót do pracy czeka m.in. połowa z 300 tys. pracowników sektora restauracyjnego w NYC. Załamanie przeżywa też branża turystyczna i rozrywkowa. Nawet po częściowym otwarciu nowojorskiej gospodarki liczby drgnęły jedynie nieznacznie. Według szacunków w NYC jest w tej chwili ponad 646 tys. miejsc pracy niż w ubiegłym roku.
