Groza na południu USA

Floryda przetrwała huragan Milton. Teraz mieszkańcom zagrażają głodne aligatory

2024-10-10 17:49

Ponad 3 miliony ludzi bez prądu, zerwane mosty, drogi i całe miasta pod wodą. Tak wygląda Floryda po przejściu drugiego w ciągu zaledwie dwóch tygodni huraganu. Mieszkańcy, którzy przetrwali kataklizm mają jednak kolejny powód do zmartwień – głodne aligatory, które buszują na zalanych terenach.

Huragan Milton, który w środowy wieczór (9 października) uderzył w okolice Sarasoty na Florydzie, przyniósł potężny wiatr, ulewy i sztormowe fale. Choć w chwili zejścia na ląd żywioł osłabł do huraganu kategorii 1., zniszczonych zostały tysiące domów, tysiące kolejnych są zalane. Podobnie jak drogi, z których wiele w czwartek 10 października rano wciąż znajdowało się pod wodą. W wielu miejscach zalegają powalone drzewa, porwane przez wiatr samochody, fragmenty zabudowań i słupy energetyczne. Przyczyniło się do tego także około 35 tornad, które według Narodowej Służby Meteorologicznej (NWS) poprzedziły uderzenie żywiołu.

Władze Florydy nie mają jeszcze informacji o liczbie ofiar. Wiadomo już jednak, że śmierć poniosły co najmniej cztery osoby, zabite przez tornado w hrabstwie St. Lucie. Dwie osoby, których zgon mógł mieć związek z uderzeniem huraganu, znaleziono w St. Petersburg. Służby wciąż przeszukują dotknięte rejony i zbierają informację. W czwartek rozpoczęły też szacowanie strat i wstępne porządki po żywiole, który nawiedził stan w niespełna dwa tygodnie po uderzeniu huraganu Helene. Wciąż jednak apelują do mieszkańców o pozostanie w domach czy schronach i unikanie dróg.

- Proszę nie spieszcie się jeszcze do domów, bo my wciąż próbujemy ocenić co się dzieje. Nadal mamy powalone linie energetyczne i drzewa na drogach – wzywał mieszkańców hrabstwa Sarasota, szef lokalnej policji Rex Troche. Służby kilku innych hrabstw, m.in. Hillsborough ostrzegały mieszkańców przed zapadliskami, które wytworzyły się na podmytych drogach. W hrabstwie Pasco do służb wpłynęło ponad 140 sygnałów o zatarasowanych lub nieprzejezdnych trasach. Do apeli przyłączył się prezydent Joe Biden (82 l.). - „Pomoc jest w drodze, ale zanim dotrze, pozostańcie w schronieniach dopóki lokalne służby nie stwierdzą, że jest bezpiecznie”- napisał w serwisie X.

Przewody pod napięciem, naruszone konstrukcje czy nieznanej głębokości zalewiska to niejedyny problem. Kolejnym zmartwieniem są czające się w powodziowych wodach aligatory, których na Florydzie nie brak. Przed głodnymi gadami ostrzega Christopher Gillette, który prowadzi sanktuarium dla zwierząt w północnej Florydzie. - Upewnij się, że trzymasz się z dala od wód powodziowych najlepiej jak potrafisz – zaapelował w nagraniu zamieszczonym w swoich mediach społecznościowych. - Oczywiście są sytuacje awaryjne, ludzie będą robić to, co muszą, ale jeśli możesz spróbować, trzymaj się z daleka – dodał.

Przyrodnik przypomniał, że podczas burzy aligatory chowają się i wstrzymują oddech na sześć godzin, ale potem, gdy będą mogły ruszyć na łowy, zalane tereny będą dla nich „jak otwarta autostrada”. Zaapelował jednak nie tylko o ostrożność i rozsądek, ale też o współczucie dla dzikich zwierząt. - Wiele z nich zostanie przesiedlonych przez burzę, którą próbują przetrwać tak samo jak ty – przypomniał.