- Ta ustawa zasadniczo dotyczy ratowania branży restauracyjnej - powiedział radny Joe Borelli (38 l.) ze Staten Island, który był autorem ustawy przyjętej stosunkiem głosów 46 do 2.
- Staramy się dać restauracjom opcję dodania dopłaty, aby ich klienci wiedzieli, że właściciele muszą zebrać trochę więcej pieniędzy, aby związać koniec z końcem - powiedział Borelli, zauważając, że coraz więcej restauracji jest zamykanych codziennie, ponieważ nie stać na działanie w ramach ograniczeń związanych z koronawirusem .
- Posiłki na świeżym powietrzu i ograniczone możliwości spożywania posiłków w pomieszczeniach są pomocne, ale w tej chwili niewystarczające - zwłaszcza, że nadchodzą chłody - zauważył przewodniczący Rady Miejskiej Corey Johnson (38 l.).
Wprowadzenie „wirusowego napiwku” w wysokości 10 proc jest czasowe. Będzie obowiązywało do 90 dni po przywróceniu pełnego wyżywienia w pomieszczeniach. Miejskie restauracje mogą ponownie wydawać posiłki pod dachem z 25-procentową wydajnością po 30 września, z możliwym rozszerzeniem do połowy normalnej liczby miejsc miesiąc później.
Nowa ustawa była konieczna, aby zastąpić obowiązujące od dziesięcioleci prawo miejskie, które zabrania restauracjom pobierania jakichkolwiek opłat poza cenami żywności, napojów i podatków.
Dwa głosy przeciwne wprowadzeniu tej formy pomocy restauratorom należały do radnych Adrienne Adams z Queens i Brada Landera z Brooklynu. Ich zdaniem dopłata do posiłków może uderzyć w słabo zarabiających pracowników restauracji, których napiwki będą niższe.
Faktycznie według danych napiwki kelnerów spadły w tym roku o ponad połowę. Jednak z drugiej strony zwolennicy nowego prawa stwierdzili, że jeżeli nie przetrwają restauracje, pracę stracą też kelnerzy.