– Jestem załamana. Nie wiem, co ze mną będzie. Agenci nawet nie spojrzeli w moją dokumentację związaną z azylem, nie wspominając, że nie zapoznali się z orzeczeniem lekarskim, które jasno stwierdza, że nie mogę podróżować z uwagi na ryzyko utraty dziecka – mówi imigrantka. Adilene Marquina (34 l.) uciekła z Meksyku do USA w 2015 r. Od razu złożyła dokumenty o azyl. Uciekała przed szykanami ze strony groźnego kartelu narkotykowego, który kazał jej płacić haracz za to, żeby mogła dalej prowadzić swój lokalny biznes. Mimo pełnej dokumentacji sędzia imigracyjny odmówił jej prawa do pozostania w USA. Nie brał także pod uwagę faktu, że kobieta ma dwoje urodzonych w Stanach dzieci, które są amerykańskimi obywatelami. 34-latka przy wsparciu różnych organizacji i adwokatów walczyła o zmianę wyroku. Niestety, kilka dni temu dowiedziała się, że zostanie deportowana. Nie widząc innego wyjścia i nie chcąc być rozdzielona z dziećmi, schroniła się w kościele. Zgodnie z lokalną polityką agenci U.S. Immigration and Customs Enforcement (ICE) nie mają prawa wkraczać na teren świątyń, by dokonywać aresztów. Wielebny Jose Landaverde, który działa na rzecz praw imigrantów, przyjął ją u siebie z otwartymi ramionami i obiecał wsparcie w walce o cofnięcie nakazu deportacji. To niestety nie rozwiązuje problemu, bowiem imigrantka, z uwagi na zagrożoną ciążę, musi stawiać się na regularne badania u lekarza. A w tym czasie mogą ją dopaść agenci ICE.
Desperacka walka z deportacją
2019-05-25
0:25
Bezduszność działań federalnych władz imigracyjnych nie zna granic. Urzędnicy wydali nakaz deportacji Adilene Marquina (34 l.), imigrantki z Meksyku szukającej azylu w USA. Nie wzięli pod uwagę tego, że jest w zagrożonej ciąży, a powrót do Meksyku może zakończyć się śmiercią dla niej i jej dziecka. Zdesperowana poszła szukać pomocy u Boga. Poprosiła o azyl w Faith, Life and Hope Mission w południowej części Chicago.