W listopadowych wyborach nowojorczycy mieli odpowiedzieć również na pytania dotyczące zmian w konstytucji stanowej, a dokładniej w prawie wyborczym. Demokratyczni ustawodawcy zaproponowali, by każdy mógł głosować korespondencyjnie, bez podawania przyczyny, dla której wybrał taki sposób głosowania. Zaproponowali też by na listach wyborczych można się było rejestrować do 10 dni przed terminem, a nie jak obecnie, do 25 dni. W obu przypadkach nowojorczycy odpowiedzieli „nie”. Ale Demokraci i tak chcą przeforsować zmiany.
- Chcę się upewnić, że przynajmniej w najbliższej przyszłości możemy nadal umożliwiać ludziom głosowanie pocztą - powiedział w rozmowie z WNYC deputowany do Zgromadzenia stanowego Jeffrey Dinowitz (66 l.).
W czerwcowych prawyborach z możliwości głosowania korespondencyjnego skorzystało 40 proc. z 12 mln wyborców zarejestrowanych w stanie. Umożliwiły im to pandemiczne przepisy, które jednak wygasną z początkiem 2022 roku. Nowe przepisy miałyby przedłużyć ich obowiązywanie do 1 lutego 2024 roku.
Druga zmiana dotyczy skrócenia okresu pomiędzy ostatnim dniem rejestracji wyborców, a dniem wyborów. Projekt ma poparcie liderów Zgromadzenia stanowego i Komisji Wyborczej Senatu stanowego.
- Wciąż zbliżamy się do tego dziesięciodniowego terminu - stwierdziła w czasie dyskusji na temat prawa wyborczego stanu Nowy Jork w nowojorskiej izbie adwokackiej Latrice Walker, przewodnicząca komisji ds. prawa wyborczego Zgromadzenia.
Czy to znaczy że ustawodawcy postąpią wbrew decyzji nowojorczyków, którzy zmiany odrzucili w referendum? Frekwencja w tegorocznych wyborach nie była wysoka, a jednocześnie obie zmiany w prawie były nie na rękę Republikanom i konserwatystom, którzy przeprowadzili sprawną kampanię przeciwko obu projektom. Demokraci nie zrobili nic, by przeprowadzić własną - za zmianami. I sami to dziś przyznają.