Wystarczył tydzień, by średnia siedmiodniowa wykrytych zachorowań na COVID-19 w USA wzrosła do 89463, co daje skok o 43 proc. Liczba nowych hospitalizacji podskoczyła w ciągu siedmiu dni o 41 proc. – Widzimy wzrost liczby zachorowań i hospitalizacji we wszystkich grupach wiekowych - –powiedziała Dyrektor CDC dr Rochelle Walensky (52 l.) na czwartkowym briefingu w Białym Domu. Około połowa nowych zakażeń i hospitalizacji notowana jest na Florydzie, w Teksasie, Missouri, Arkansas, Luizjanie, Alabamie i Mississippi. W Nowym Jorku też jednak widać wzrosty – liczba wykrywanych przypadków rośnie każdego dnia o ok. 500.
Największy niepokój specjalistów budzi zachorowalność wśród dzieci. Według Amerykańskiej Akademii Pediatrii (AAP) od 29 lipca do środy liczba zakażeń u nieletnich wzrosła z 39 tys. do 72 tys. To ok. 84 proc. Nowe przypadki COVID-19 u dzieci stanowią już 19 proc. ogółu nowych zakażeń w USA. Część z nich to wysoce zaraźliwy wariant delta. Specjaliści apelują do rodziców, by nie mogąc szczepić dzieci poniżej 12. roku życia, sami zadbali o zastrzyk, co pomoże uniknąć zakażenia ich pociech. Tym bardziej że ono też może skończyć się tragicznie – od początku epidemii w USA z powodu koronawirusa zmarło 526 dzieci. Jak podaje CDC, szczepienia przyjęło dotąd 10,9 mln osób w wieku 12–17 lat.
Tych, którzy nie kwalifikują się do szczepionek, a więc dzieci do 12. roku życia, chronić dodatkowo chce New Jersey. W piątek gubernator stanu Phil Murphy (64 l.) miał ogłosić dyrektywę nakazującą noszenie masek przez uczniów w szkołach w nowym roku szkolnym.