Podczas debaty na antenie NBC nie zabrakło osobistych wycieczek, ale do ostrej walki, którą zapowiadali kandydaci dużo brakowało. Walczący o fotel burmistrza Nowego Jorku politycy przedstawili w środę skrajnie różne wizje tego, jak wyprowadzić największe miasto w kraju z pandemii, poprawić bezpieczeństwo publiczne i przygotować 8,8-milionową metropolię na potężniejsze burze spowodowane zmianami klimatycznymi.
Obaj kandydaci nie stronili do wyświechtanych argumentów. Sliwa nazywał Adamsa „de Blasio 2.0” - podkreślając jego związki z administracją i programami odchodzącego burmistrza, które w środę rano potwierdził sam Bill de Blasio (60 l.) w czasie swojego briefingu. Odpowiedzi na merytoryczne pytania - o edukację w mieście, opłaty za wjazd na Manhattan, uprawnienia policjantów, czy opiekę nad upośledzonymi psychicznie obaj kandydaci sprowadzili do haseł ze swoich ulotek.
Adams i Sliwa nie poskąpili sobie też złośliwości. Demokrata zrugał Republikanina za to, że w przeszłości przyznał się do zmyślania przestępstw, z którymi walczył założony przez niego obywatelski patrol Guardian Angels i za „bufonadę”. Sliwa nie pozostał dłużny wyrzucając Adamsowi, że żyje w zupełnie innym świecie niż większość nowojorczyków. - Po prostu chodź za mną na ulice i do metra. Ja tam jestem. Jestem wyborem ludzi. Eric Adams jest z elitami w apartamentach - wzywał Śliwa.
Opinie analityków, oceniających środową debatę wskazują jednak na zwycięstwo Adamsa. - Szkoda, że koty nie mogą głosować – stwierdził, a jego słowa błyskawicznie obiegły internet, Chapin Fay, sekretarz prasowy byłego gubernatora George’a Pataki (76 l.), nawiązując do tego, że Sliwa często chwali się, że mieszka z 15 kotami.