Wśród sygnatariuszy listu do Billa de Blasio (59 l.) znaleźli się szefowie Citigroup, Macy’s, Jet Blue czy Goldman Sachs i WNBA. Wyrazili obawy o mieszkańców Nowego Jorku, w tym swoich pracowników, którzy z niepokojem patrzą na sytuację w mieście. – "Istnieje powszechny niepokój o bezpieczeństwo publiczne, czystość i inne kwestie związane z jakością życia, które przyczyniają się do pogorszenia warunków w dzielnicach handlowych i dzielnicach mieszkaniowych w Nowym Jorku” – napisali w liście. Wezwali do natychmiastowych działań, inaczej ludzie będą zwlekać z powrotem do miasta, a to tylko pogorszy jego sytuację.
Burmistrz nie zwlekał z reakcją na list. Po ponad godzinie podziękował na Twitterze przedsiębiorcom za wsparcie w walce o odbudowę miasta. – Powiedzmy sobie jasno: aby przywrócić usługi miejskie i zachować miejsca pracy, potrzebujemy długoterminowych pożyczek i bodźca federalnego – potrzebujemy tych liderów, aby przyłączyli się do walki o rozwój miasta – dodał jednak.
Tymczasem w NYC, jak co weekend, polała się krew. W strzelaninach, do których doszło z piątku na sobotę, zginął 23-latek, a pięć innych osób zostało rannych.