Zrezygnuj! - skandował wielotysięczy tłum, kiedy burmistrz Bill de Blasio pojawił się KIEDY pod War Memorial na Cadman Plaza. A kiedy wszedł na scenę, ludzie odwrócili się do niego plecami, tak jak robią policjanci, kiedy de Blasio pojawia się na pogrzebie któregoś z nich. To kolejny już przejaw niechętci w tym tygodniu. Jest nim bowiem też ponad 74 tys. podpisów pod petycją o usunięcie go z urzędu.
Ostatnie miesiące mogły nadszarpnąć i tak już słaby wizerunek burmistrza, który jesienią w badaniu Sienna College został oceniony pozytywnie przez zaledwie 33 proc. nowojorczyków. Politycy, miejscy radni zarzucali mu, że nie radzi sobie w trudnych czasach. Ich wściekłość wywołała m.in. decyzja o zamknięciu plaż w Memorial Day Weekend. Teraz czarę goryczy przelało wprowadzenie godziny policyjnej, wytykany również przez oficjeli brak pomysłu na otwieranie miasta oraz zażarta obrona policji, która zdaniem wielu, zbyt brutalnie tłumi protesty. - Funkcjonariusze policji wykazali wielką powściągliwość i szacunek dla pokojowych protestów - twierdzi de Blasio.
Burmistrz de Blasio chwyta się różnych sposobów, by zyskać w oczach opinii publicznej. W czwartek zaproponował właścicielom obrabowanych i zniszczonych w czasie zamieszek sklepów na Bronxie, wsparcie w wysokości pół miliona dolarów. Każdy z właścicieli może liczyć na 10 tys. dol. wsparcia. - Zapewnimy różnorodną pomoc wszystkim tym małym firmom, które ucierpiały - zapowiedział de Blasio podczas konferencji. - Pomoc prawną, pomoc w uzyskaniu ubezpieczenia, wszystko, czego potrzeba, aby odzyskać równowagę – dodał.
Bill de Blasio kończy swoją drugą kadencję na fotelu burmistrza w przyszłym roku.
