Czas ograniczyć loty nad Manhattanem!

2019-06-12 4:00

To był wstrząs, który sprawił, że niemal każdemu na myśl nasunęły się wydarzenia z 9/11. W poniedziałkowe popołudnie na dach jednego z wieżowców runął helikopter, paraliżując Manhattan. Władze Nowego Jorku uspokajały, że to nie akt terroru, a nieszczęśliwy wypadek. Życie stracił w nim pilot maszyny Tim McCormack (58 l.) z Clinton Corners, NY.

Po pierwszym szoku, podniosły się głosy, żeby ograniczyć ruch w przestrzeni powietrznej nad centrum miasta. Do wypadku doszło w Midtown w poniedziałek, około 2 pm przy fatalnej pogodzie. Padał deszcz, nad Manhattanem unosiła się mgła, która zasłaniała szczyty wieżowców. Pilot maszyny, która się rozbiła, próbował wylądować na heliporcie na szczycie budynku przy 787 7th Avenue, między 51st Street i 52nd Street. Eksperci federalnej agencji lotnictwa FAA oraz NTSB, którzy badają przyczyny katastrofy, potwierdzili, że na pokładzie znajdował się tylko pilot. Zginął na miejscu, w płomieniach, w których stanęła maszyna po zetknięciu się z dachem wieżowca. Niedługo po wizycie na miejscu katastrofy Andrew Cuomo (62 l.), który zapewniał, że nie był to akt terroru, głos zabrała firma handlu nieruchomości American Continental Propertie, dla której pracował pilot. Potwierdziła, że to Tim McCormack, który od 2004 r. posiadał licencję pilota. Podczas gdy eksperci ustalają przyczyny wypadku, są pierwsze głosy domagające się zaostrzenia przepisów. Politycy domagają się zmian, które
zredukują liczbę helikopterów latających nad NYC do służb ratunkowych czy policji i wyeliminują te turystyczne, oferujące wycieczki widokowe. – Należy już skończyć z narażaniem życia niewinnych ludzi tylko dla zysków z turystyki. Powinno się wyeliminować to, co niepotrzebne – nawołuje nowojorska kongresmenka Carolyn Maloney (73 l.).