Według Centers for Disease Control and Prevention koronawirus nie jest już jedną z trzech najczęstszych przyczyn zgonów w USA. Przez ostatni rok był tuż za rakiem i chorobami serca, zabijając 600 tys. Amerykanów. Teraz jednak dane CDC sugerują, że każdego dnia więcej Amerykanów umiera z powodu wypadków, przewlekłych chorób dolnych dróg oddechowych, udarów lub choroby Alzheimera niż z powodu COVID-19.
Dr Ana Diez Roux, dziekan wydziału zdrowia publicznego Uniwersytetu Drexel i ekspert ds. społecznych uwarunkowań zdrowia publicznego ostrzega jednak, że wirus nadal jest groźny, biorąc pod uwagę niski wskaźnik szczepień w niektórych stanach, w tym w Mississippi, Luizjanie, Alabamie, Wyoming i Idaho. - Jak dotąd wygląda na to, że szczepionki, które mamy, są skuteczne przeciwko krążącym wariantom – powiedziała Diez Roux. - Ale im dłużej wirus przeskakuje od chorego do kolejnego chorego, tym więcej czasu ma na tworzenie mutacji.
Na razie sytuacja covidowa nie wygląda źle. W całych Stanach dziennie wykrywa się około 11 400 nowych zakażeń. Jeszcze w styczniu było ich ponad ćwierć miliona. Według Uniwersytetu Johna Hopkinsa liczba zgonów na dzień spadła do około 293, a w połowie stycznia przekraczała 3400. W stanie Nowy Jork w poniedziałek odnotowano 10 zgonów. W szczytowym momencie epidemii na koronawirusa umierało tu codziennie blisko tysiąc osób.
Według lekarzy nową falę zachorowań przyniesie jesień, dlatego zalecają władzom skupienie się na szczepieniach tam, gdzie niechęć do zastrzyków jest wciąż spora. Dotąd w USA udało się zaszczepić ponad 150 mln z 330 mln mieszkańców.