Postrzelona w NYC Polka wychodzi ze szpitala. "Cieszę się, że żyję"

2022-06-05 15:21

Mieszkająca na Ridgewood Renata Koszczuk (48 l.), matka dwójki dzieci, która została postrzelona, gdy starała się pomóc swojej sąsiadce, Migdalii Ortedze (†51 l.) powoli dochodzi do siebie. W sobotę po prawie miesiącu pobytu w szpitalu wyjdzie do domu.

Renata Koszczuk przyznaje, że z dnia na dzień czuje się coraz lepiej, choć wie, że przed nią jeszcze sporo pracy. – Chodzę na razie przy chodziku, pokonując maksymalnie odcinki o długości 15 m. Chcę jak najszybciej stanąć na nogi i wrócić do w miarę normalnego życia. Nastąpi to zdaniem lekarzy za około cztery–sześć miesięcy. Na razie czeka mnie długa i żmudna praca, ale cieszę się, że żyję. Mam tylko nadzieje, że władze zrobią coś, by broń nie była tak dostępna – mówi nam Polka.

Renacie Koszczuk w powrocie do zdrowia kibicuje cała Polonia, ale nie tylko. Nowojorska fundacja We See You z Marią Kosiec na czele, zorganizowała facebookową zbiórkę pod hasłem „Zbiórka na rzecz rodziny Koszczuk", na którą wpłynęło już 12,605 dolarów, a środki nadal można wpłacać. – W imieniu własnym oraz mojej rodziny dziękuję wszystkim z całego serca za okazaną mi pomoc. W szczególności pragnę podziękować pani Marii Kosiec z Fundacji We See You, radnemu Robertowi Holdenowi, pani Krysi z Park Deli oraz Marcie Rawicz i redakcji „Super Expressu”, a także wszystkim przyjaciołom i znajomym oraz wszystkim ludziom dobrej woli, którzy nie znając mnie, wspomogli mnie w tych trudnych chwilach. Państwa bezinteresowna życzliwość jest dla nas wielkim wsparciem i daje mi nadzieję na powrót do zdrowia – przekazuje Renata.

Do tragedii, która na zawsze zmieniła życie Renaty i jej rodziny, doszło 9 maja przy Fresh Pond Road. 15-letnia córka Renaty usłyszał krzyki dochodzące z mieszkania Migdalii Ortegi, cywilnej pracownicy NYPD, która od 11 lat mieszkała piętro wyżej ze swoim partnerem Pedro Cintronem (55 l.), i zaniepokojona powiedziała mamie, że ktoś potrzebuje chyba pomocy. Renata, znając sąsiadów od lat, nie zastanawiała się ani chwili i pobiegła wraz córką na górę. Kiedy zapukała, Cintron otworzył drzwi i zaczął do niej strzelać. Zaledwie chwilę wcześniej strzelił w głowę partnerce, która chciała się z nim rozstać. Jedna z kul trafiła Renatę w płuco, druga w biodro. Polce cudem udało się wrócić z córką do jej mieszkania. Cintron, zbiegając po schodach, strzelił jeszcze kilka razy w drzwi Renaty, dziurawiąc je na wylot. Trzy dni później popełnił samobójstwo na ulicy, strzelając sobie w głowę na oczach przechodniów.