Nowy Konsul RP w Nowym Jorku

Cieszę się na okazję bliskiej współpracy z Polonią

Polonia ze Wschodniego Wybrzeża od początku lipca ma nowego łącznika z Polską – misję Konsula Generalnego RP w Nowym Jorku po Adrianie Kubickim przejął Mateusz Sakowicz. Politolog z wykształcenia, swoją karierę w dyplomacji rozpoczął w 2006 r., a od sierpnia 2020 do niedawna pełnił funkcję zastępcy Stałego Przedstawiciela RP przy Narodach Zjednoczonych w Nowym Jorku. Choć pod względem geograficznym nie jest to dla niego duża zmiana, przyznaje w rozmowie z nami, że bardzo cieszy się na okazję bliskiej współpracy z prężnie działającą Polonią.

- Jak wykorzysta Pan doświadczenie zdobyte w pracy przy Narodach Zjednoczonych w pracy w konsulacie?

- Myślę, że praca w środowisku międzynarodowym poszerza horyzonty i perspektywę. Umożliwia wyjście poza własny zestaw przekonań. W tym sensie uwrażliwia na rozmaite punkty widzenia i argumenty. To cenne doświadczenie, z którego skorzystam w pracy w konsulacie, ale i korzystam w ogóle – w życiu. Mój przykład nie jest bardzo odosobniony, wśród konsulów generalnych kilku państw mam tutaj w Nowym Jorku koleżanki i kolegów, którzy wcześniej reprezentowali swoje państwa przy Narodach Zjednoczonych. Mamy zatem sporo wspólnych tematów z przeszłości, ale przede wszystkim związanych z aktualną pracą – warto słuchać z jakimi wyzwaniami mierzą się inni w tym zawodzie i czerpać inspirację.

- Jak przyjął Pan propozycję pracy w placówce w NYC?

- Jeśli mowa o rozdziale, który właśnie się dla mnie rozpoczął – czyli Konsulacie Generalnym - było to dla mnie początkowo sporym zaskoczeniem, ale po chwili ustąpiło ono entuzjazmowi, że taka szansa się pojawiła. Jest to fascynująca praca i z nowej roli będę starał się wywiązywać najlepiej jak potrafię. Mam szczęście mieć dobrych współpracowników, bez czego ani rusz.

- Zdradzi nam Pan swoje plany na działalność w konsulacie?

- Jestem zawodowym dyplomatą i urzędnikiem służby cywilnej. Swoją misję na każdej placówce dyplomatycznej, na którą byłem wcześniej desygnowany, traktowałem jako służbę Polsce. Do tej pory w mojej pracy zawodowej zajmowałem się szeroko rozumianą tematyką stosunków międzynarodowych. Praca w konsulacie jest dla mnie okazją otwarcia się na nowe perspektywy. Cieszę się na okazję bliskiej współpracy z prężnie działającą Polonią. Chcę być blisko spraw, które są dla naszych rodaków ważne. Mam szereg pomysłów na zainteresowanie współpracą z konsulatem młodego pokolenia Polonii. Zależy mi na bliskich relacjach z władzami miasta i administracją stanową z naszego okręgu konsularnego. Chciałbym także, aby konsulat stanowił miejsce popularyzacji polskiej historii i kultury dla szerszego audytorium, wychodzącego poza obręb naszych rodaków. Polska to marka. Mamy z czego być dumni i musimy znajdować sposoby, dzięki którym skutecznie opowiemy o tym światu.

- Polski konsulat słynął z otwarcia na Polonię. Zamierza Pan to utrzymać?

- Jesteśmy otwarci na rozmaite inicjatywy i wspólne działania. Jako służba konsularna, jesteśmy przedstawicielami administracji Rzeczpospolitej Polskiej za granicą, a nasze zadanie to realizacja interesów polskiej polityki zagranicznej. W tym kontekście niezwykle ważną rolą placówek dyplomatycznych, a w szczególności konsulatów, jest wspieranie działalności polonijnej. Tam gdzie te wspomniane interesy i oczekiwania się krzyżują, a jest tak w zdecydowanej większości przypadków, nie tylko możemy, ale i musimy działać razem.

- Ma Pan za sobą już kilka spotkań z nowojorską Polonią. Jak został Pan przyjęty?

- Bardzo życzliwie i z zainteresowaniem. Niektórych przedstawicieli i liderów naszej Polonii znam już szereg lat, a codziennie poznaję nowych, spotykając się z nimi czy to w szerszym formacie, czy to indywidualnie. W pierwszych dwóch tygodniach mojej pracy organizowaliśmy wraz z zespołem konsulatu występ chóru „Non Serio” z Gdańska oraz spotkanie z parlamentarzystami z kraju. Na marginesie tych wydarzeń miałem sposobność do rozmów z członkami Polonii i były to dla mnie bardzo miłe i inspirujące interakcje. Nie będziemy zwalniać tempa, tak więc okazji do takich spotkań będzie jeszcze wiele.

- Co w swojej misji w Nowym Jorku planuje Pan traktować priorytetowo?

- Za swój najważniejszy cel uznaję pozyskanie młodego pokolenia Polonii i zainteresowanie ich sprawami bliskimi Polsce. Chcę współpracować z aktualnymi liderami tego środowiska na rzecz wykreowania przyszłych liderów polonijnych, którzy skupią się na krzewieniu idei bliskiej współpracy z krajem pochodzenia swoich rodziców i dziadków. Polska, po latach transformacji, członkostwa w Unii Europejskiej, sukcesów gospodarczych i rozwoju społecznego daje ogromne możliwości.

- Zajmuje się Pan od lat dyplomacją. Co jest według Pana najtrudniejsze w tej pracy?

- To bardzo ciekawa praca, która daje mi na co dzień dużo satysfakcji, natomiast wpisana jest w nią pewna tymczasowość, która bywa trudna do zaakceptowania, ale potrafi być też atutem – zmieniamy miejsca pracy za granicą oraz w centrali ministerstwa w Warszawie. Pracujemy w danym zespole, wyjeżdżamy, gdy wracamy nawet w to samo - wydawałoby się - miejsce, ono zdążyło się zmienić i nie odpowiada naszym wspomnieniom. Trudniej jest utrzymać więzi rodzinne i przyjacielskie. Nic więcej nie muszę chyba dodawać – moi rodacy tutaj w Ameryce znają te uczucia i dylematy bardzo dobrze.

- Nie zmienił Pan teraz miejsca pobytu. Lubi Pan Nowy Jork?

- Ogromnie! Gdy po raz pierwszy tutaj przyjechałem był sierpień 1998 roku. Ponad ćwierć wieku temu…! Miasto zrobiło wówczas na mnie oszałamiające wrażenie. Miałem to szczęście móc tutaj pracować znacznie później już jako dyplomata i dzięki temu nieźle je poznać. W funkcjonowaniu aglomeracji nowojorskiej jest tylko jedna stała i jest nią zmiana. Jest to miejsce potrafiące od siebie uzależnić. Z jednej strony Nowy Jork jest kosmopolityczny, z drugiej każdy ma możliwość poczuć się tutaj jak u siebie, tak jak ja czuję się na Greenpoincie czy na Ridgewood.

- Jakie ma Pan hobby?

- Jest ich kilka, ale jeśli miałbym wybrać najważniejsze... Interesuję się historią oraz wojskowością, a także modelarstwem redukcyjnym związanym ze sprzętem wykorzystywanym podczas obu wojen światowych. Bardzo lubię przyrodę, wycieczki rowerowe, a także podróże z namiotem i wyprawy w góry.

- W Nowym Jorku zapewne towarzyszy Panu rodzina?

- Tak, jestem w NYC z małżonką.

Rozmawiała Marta J. Rawicz