– Pan Bowers wyrządził ogromną krzywdę wielu, wielu ludziom – mówiła na sali sądowej prawniczka mężczyzny Judy Clarke, która nie podaje w wątpliwość okrucieństwa, do jakiego dopuścił się 51-latek. Rankiem 27 października 2018 r. mężczyzna wszedł do synagogi Drzewo Życia w Pittsburghu, PA, z karabinem AR-15 w ręku i „strzelał do każdego, kogo spotkał” na swojej drodze. Ranił siedem osób i zabił 11 wiernych, wśród których byli ocalali z Holokaustu.
Podczas gdy prokuratura jest przekonana, że był to akt czystej nienawiści, obrońcy Bowersa podnoszą, że mógł on działać w imię irracjonalnego strachu przed społecznością żydowską. Jak przyznała Clarke, oskarżony był przekonany, iż musi zabijać wyznawców judaizmu, aby uratować Stany Zjednoczone. – Żydzi zabijają nasze dzieci, sprowadzają imigrantów, zabijają naszych ludzi i dopuszczają się ludobójstwa – miał powiedzieć policjantom oskarżony.
Wedle prokuratury Bowers „żywił głęboką, morderczą niechęć” do wszystkich wyznawców judaizmu, czego nie ukrywał w mediach społecznościowych, gdzie „promował swoje antysemickie poglądy i nawoływał do przemocy wobec Żydów”. Oskarżyciele, którzy domagają się kary śmierci, nie zgodzili się na propozycję ugody z Bowersem, w ramach której przyznałby się do 63 zarzucanych mu czynów w zamian za dożywocie.