R. Kelly w czerwcu ub. r. został skazany przez sąd federalny na Brooklynie na 30 lat więzienia za przestępstwa seksualne i handel ludźmi w celach seksualnych. Podczas wstrząsającego procesu wyszło na jaw, do czego tak naprawdę był zdolny autor hitu „I Believe I Can Fly”. Jedna z jego ofiar zeznała, że Kelly trzymał ją w zamknięciu przed dwa dni bez jedzenia i picia, po czym brutalnie zgwałcił.
We wrześniu chicagowska ława przysięgłych uznała piosenkarza winnym zarzutów tworzenia pornografii dziecięcej i nakłaniania nieletnich do seksu. Wyrok ma usłyszeć w przyszły czwartek. Prokuratorzy Illinois zaapelowali właśnie, by gwiazdor został skazany na aż 25 lat pozbawienia wolności. Ponadto chcą, by odbył karę dopiero, gdy wyjdzie zza krat nowojorskiego zakładu, co oznacza, że 56-latek kolejne pół wieku spędziłby w więzieniu. Jak twierdzą, ich wniosek jest „wysoce uzasadniony, biorąc pod uwagę bezczelność” działań piosenkarza, którego nazwali „seryjnym drapieżnikiem seksualnym”, który „stanowi poważne zagrożenie dla społeczeństwa”.
Adwokat gwiazdora Jennifer Bonjean wystąpiła o karę około 10 lat więzienia i odbywanie jej równolegle z zasądzoną wcześniej. Uważa, że już przy wyroku zasądzonym w Nowym Jorku „Kelly musiałby zaprzeczyć wszystkim statystycznym prawdopodobieństwom, aby wyjść z więzienia żywy".
