Nowy Jork pęka w szwach. Każdego tygodnia do miasta przybywa ponad 2000 osób. Jak ujawniła podczas konferencji zastępca burmistrza Anne Williams-Isom (58 l.), między 23 a 30 lipca przyjechało 2300 osób. W 194 schroniskach w mieście przebywa blisko 108 tys. ludzi, a urzędnicy dokonują codziennych akrobacji, by znaleźć zakwaterowanie dla kolejnych osób. Williams-Isom przyznała, że to „punkt krytyczny”. - W całym mieście sprawdzono ponad 3000 miejsc, w których można umieścić ludzi - powiedziała, nie wdając się w szczegóły dotyczące lokalizacji.
Według nieoficjalnych informacji na liście jest nawet Central Park. Wiceburmistrz odmówiła jednak odpowiedzi na pytanie o plany ustawienia tam miasteczka namiotowego, podobnego do tego, jakie widzieliśmy w szczycie epidemii COVID-19. - Wszystkie opcje są na stole – powiedziała. - Według danych z 30 lipca mamy pod opieką 107900 osób, w tym 56600 azylantów. Ponad 95600 ludzi przeszło przez nasz system od minionej wiosny – dodała. Nie wykluczyła także umieszczenia imigrantów na boiskach piłkarskich dla dzieci na Randall's Island, co od kilku dni elektryzuje rodziców małych sportowców i przeciwników tego pomysłu.
Problemy z zakwaterowaniem są jednak realne. Widać je przed Roosevelt Hotel przy East 45th Street na Manhattanie, które przekształcono w schronisko i centrum powitalne dla azylantów. Na chodnikach przed budynkiem całą dobę koczują ludzie oczekujący na miejsce do spania. W czwartek w kolejce stało i siedziało tam niemal 200 osób. Williams-Isom poinformowała, że miasto realizuje plan zwiększenia rotacji w ośrodkach pomocowych, wręczając imigrantom nakazy opuszczenia schronisk po spędzeniu w nich 60 dni. Do tej pory otrzymało je 800 osób.