Były szef ZKP pogryziony przez trzy psy

2022-07-15 4:23

Znany chicagowski działacz polonijny został pogryziony przez trzy psy. Jak wynika z relacji świadków zdarzenia, zwierzęta rzuciły się na niego, gdy osłaniał przed atakiem swojego pieska Reksa. Dopiero właściciel zdołał odciągnąć agresywne czworonogi.

Dramatyczny incydent miał miejsce 6 lipca po południu w Chicago. Znany w środowisku polonijnym Jan Kopeć (77 l.), były – a obecnie honorowy – prezes Związku Klubów Polskich, przy którym działa Komitet Opieki nad Pomnikiem Katyńskim i Tablicą Smoleńską, jak każdego popołudnia wyszedł na spacer z Reksem, swoim ukochanym trzyletnim miniaturowym sznaucerem. Był niedaleko swojego domu, gdy zagadnął do niego przyjaźnie mężczyzna, który pracował w swoim ogródku przed domem. Powiedział, że sam ma trzy psy i bardzo kocha zwierzęta. Niemal w tym samym momencie wspomniane czworonogi mężczyzny: olbrzymi labrador, bokser i trzeci również duży pies, wybiegły z posesji i rzuciły się na Reksa i pana Jana.

– Nie zastanawiając się ani chwili, zacząłem bronić mojego pieska i siebie, wziąłem go na ręce, i zacząłem odpychać psy. Niestety, na niewiele się to zdało. Te agresywne bestie rozszarpywały ciałko Reksa, a mnie dotkliwie pogryzły w policzek, w prawą rękę oraz w szyję – powiedział nam pan Jan. Dodał także, że kiedy właściciel psów wybiegł mu na ratunek i starał się rozdzielić zwierzęta, pan Jan runął na ziemię. Nasz rodak krzyczał o pomoc, on i jego pies byli zbroczeni krwią. Na szczęście udało się niemal cudem wyrwać Reksa z kłów psich olbrzymów. Dramatyczna walka pana Jana z psimi agresorami trwała ok. 20 min. Prawie stracił przytomność.

– Jakaś blisko mieszkająca Polka przyniosła ręcznik, w który zawinąłem swego psa. Zadzwoniłem do mojej córki Kai, która jest lekarzem, żeby szukała pogotowia dla Reksa. Właściciel psów zawiózł mnie do szpitala, gdzie czekała Kaja. Lekarze zabrali Reksa, a córka opatrzyła mi rany. Reks miał operację, powoli dochodzi do siebie – opowiada nam pan Jan. – W naszym mieście nie ma już nigdzie spokojnego i bezpiecznego miejsca, i nigdy nie wiadomo, co się zdarzy – dodaje ze smutkiem.

Pan Jan jest bardzo pogryziony i potłuczony, ma siniaki i obrażenia na całym ciele. Musi iść do ortopedy, by sprawdzić stan prawej ręki, którą nie może poruszać. Do dzisiaj jest w szoku po tym, co się stało. Nie wie też, kiedy będzie w stanie znowu wyjść ze swoim ukochanym psem na spacer.