Brylował u republikańskiej gwiazdy

Burmistrz Nowego Jorku zmienia polityczne barwy? „To partia mnie porzuciła”

2025-01-23 18:16

Demokratyczny burmistrz Nowego Jorku Eric Adams coraz częściej widywany jest w towarzystwie republikanów i coraz ostrzej atakuje swoich partyjnych kolegów. Dzień po tym, jak oklaskiwał podczas inauguracji prezydenta Donalda Trumpa, udzielił wywiadu znanemu konserwatywnemu dziennikarzowi Tuckerowi Carlsonowi. Zaskoczył ostrymi słowami i stwierdził, że za nieposłuszeństwo został „zmiażdżony” przez swoją partię.

Eric Adams od kilku miesięcy coraz bardziej zadziwia demokratyczny elektorat. Usłyszał prokuratorskie zarzuty, zaskoczył otwartą krytyką administracji Joe Bidena, a od kilku tygodni „brata się z republikanami”. Najpierw wywrócił swój polityczny kalendarz, by w ostatniej chwili, 20 stycznia ruszyć na inaugurację 47. Prezydenta Stanów Zjednoczonych w Waszyngtonie, DC, a dzień później spotkał się w swojej rezydencji Gracie Mansion z Tuckerem Carlsonem, znanym z konserwatywnych poglądów i przez niektórych uważanym za medialnego ojca sukcesu Donalda Trumpa.

Głównym tematem wywiadu była… zemsta. Już na wstępie Carlson spytał burmistrza o to, co czuł, kiedy postawiono go w stan oskarżenia. Adams przyznał, że zarzuty - o rzekome przyjęcie łapówki od rządu tureckiego za wydanie polecenia przeprowadzenia inspekcji przeciwpożarowej nowo wybudowanego konsulatu na Manhattanie – były dla niego niespodzianką. Carson stwierdził, że zarzuty są „dziwne”. Stwierdził, że przyjęcie propozycji podróży do jakiegoś kraju opłaconej przez obcy rząd, ochrona policyjna i poruszanie się w kolumnach uprzywilejowanych jest standardem u amerykańskich kongresmenów i senatorów i nikt z nich nigdy nie miał postawionych zarzutów… tylko on, burmistrz Nowego Jorku.

Eric Adams twierdzi, że znalazł się na celowniku przez nieposłuszeństwo

Burmistrz NYC stwierdził, że stał się ofiarą politycznej rozgrywki ludzi z bliskiego kręgu Joe Bidena, którzy chcieli się na nim odegrać za jego podejście do problemu imigrantów zalewających Nowy Jork. Gdy alarmował, że problem jest poważny i krytykował politykę imigracyjną Białego Domu, usłyszał „Eric, bądź dobrym demokratą”. - Słuchaj, to jest jak kamień żółciowy. To minie - miał powiedzieć mu jeden z doradców Joe Bidena. Adams stwierdził w rozmowie z Carsonem, że Waszyngtonu nie interesowały gigantyczne koszty kryzysu. - Byli bardziej zajęci nadchodzącymi wyborami – wspominał burmistrz. Przypomniał, że zarzuty usłyszał po powrocie z podróży do Waszyngtonu, DC, podczas której wraz z burmistrzami innych miast poruszał sprawę kryzysu imigracyjnego. Wtedy też nastąpiły naloty na domy współpracowników burmistrza. - Nie jesteś pierwszym człowiekiem z kręgu władzy, który przekonał się jak mała jest jego władza - powiedział Carlson. - Wystarczy, że nie słuchasz poleceń i zostajesz zmiażdżony - dodał dziennikarz, a Adams przytaknął i stwierdził: - Tak, po prostu zmiażdżony.

Choć widzowie internetowego programu Carlsona w czasie 50-minutowej rozmowy mogli posłuchać o polityce Nowego Jorku jako miasta sanktuarium i konieczności deportacji łamiących prawo imigrantów oraz legalnym paleniu marihuany na ulicach, to temat zszedł ponownie na oskarżenia wobec burmistrza. Ponownie w kontekście partyjnej zemsty. - Często słyszę od ludzi, że nie brzmię jak demokrata i zdawać się może, że opuściłem partię. Nie. To partia mnie opuściła. Mnie i klasę ludzi pracujących – stwierdził Adams.

Burmistrz przyznał też, że rozmawiał z Donaldem Trumpem, co w ostatnich dniach wytykali mu krytycy. - Trump kocha miasto i rozmawialiśmy co możemy wspólnie zrobić dla miasta i o tym, że nie jestem osobą, która mogłaby być powodem do zmartwień prezydenta – stwierdził i zapewnił o chęci współpracy z nowym prezydentem.

Zbliżenie z republikanami budzi mieszane uczucia

Zarówno „zbliżenie” Adamsa z republikanami, jak i wywiad u Tucera Carlsona nie uszły uwadze nowojorskich polityków. I wywołały mieszane reakcje. Rzecznik praw publicznych Jumaane Williams stwierdził, że nie widzi nic złego w chęci porozumienia dla dobra miasta. Wiceprzewodnicząca Rady Miasta Nowy Jork Diana Ayala nie była już tak łaskawa. - Mamy republikańskiego burmistrza przebierającego się za demokratę – powiedziała w rozmowie ze stacją NY1. Zgodziła się jednak z Adamsem w kwestii braku pomocy ze strony rządu federalnego w związku z kryzysem migracyjnym. - Jako burmistrz ma prawo wyrazić swoją frustrację. Rząd federalny powinien być zdecydowanie bardziej pomocny. To nie jest sprawa Nowego Jorku, to sprawa krajowa, a on ma absolutne prawo oczekiwać, że otrzymamy rekompensatę finansową -stwierdziła.

Złośliwcy, zarzucający Adamsowi zmianę politycznych sympatii, powinni jednak wspomnieć Mike’a Bloomberga. Za pierwszym razem ubiegał się o urząd burmistrza jako kandydat niezależny, za drugim jako republikanin i za trzecim jako demokrata. Zawsze jednak był tym samym „Żelaznym Mike’em”.