Budżet na przyszły rok opiewa na prawie 17 miliardów dolarów, z sięgającą 1 miliard dziurą budżetową, na którą trzeba będzie znaleźć pieniądze. Zgodnie z obawami mieszkańców Chicago, burmistrz Wietrznego Miasta Brandon Johnson (47 l.) zaczął szukać pieniędzy w kieszeniach podatników. W piątek zaproponował między innymi podwyżki stawek podatku od nieruchomości, które przyniosłyby 300 milionów dolarów i podatku od hurtowej sprzedaży alkoholu o 10 milionów dolarów. Kiedy radni odrzucili pomysł podwyżki podatku od nieruchomości Johnson ściął propozycję o połowę, a gdy ta została odrzucona, zaproponował podwyżkę o „jedynie” 68 milionów dolarów.
Radni i na to jednak nie chcą się zgodzić i żądają od Johnsona, by zaczął z nimi lepiej współpracować. 28 z nich podpisało skierowany do niego list, w którym wzywają go, by przeprowadził cięcia finansowe w miejskich departamentach. Żądają też by administracja Johnsona przeanalizowała deficyt budżetowy i wycofała się z planu zwiększenia wydatków na zatrudnienie młodzieży o 20 milionów dolarów.
Burmistrz nie chce się zgodzić na cięcia. Chce za to podnieść podatek za plastikowe torby w sklepach spożywczych z 7 do 10 centów, zwiększyć podatek od usług streamingowych i telewizji kablowej z 9 do 10,25 proc., podnieść podatek od garaży miejskich z 22 do 23,35 proc. w dni powszednie i wprowadzić stały podatek w wysokości 20 proc. w weekendy.
Propozycje Johnsona i wypracowywane w bólach kompromisowe rozwiązania muszą być jeszcze zaakceptowane przez miejskich radnych. We wtorek 10 grudnia pierwszym testem miała być dyskusja na temat budżetu w komisji finansów w radzie miasta, która musi go zatwierdzić przed głosowaniem wszystkich radnych. Niewiele jest wiary w to, że w tym kształcie to się uda. - Nie sądzę, by stało się to w tym tygodniu, ale zobaczymy – przyznał w rozmowie z CBS News radny Bill Conway z 34. okręgu, wiceszef komisji finansów w radzie miasta. Ryzyko shutdownu miasta z dniem 31 grudnia zatem nie maleje.