Proces bombera z Florydy miał rozpocząć się w lipcu. Kilka dni temu podczas mediacyjnego spotkania z adwokatami, prokuraturą oraz sędzią zapadła jednak decyzja o tym, że bomber przyzna się do winy. Czyli zmieni oświadczenie z listopada ubiegłego roku. Dzięki tej zmianie być może uda się uniknąć procesu. Śledczy z Manhattanu postawili mieszkającemu na Florydzie Cesarowi Sayoc’owi kilkanaście zarzutów. Według prokuratury rozesłał 16 paczek z ładunkami wybuchowymi do prominentnych demokratów, wrogich Trumpowi. Trafiły one do domu Clintonów, byłego wiceprezydenta Joe Bidena i senatora z New Jersey, Cory’eja Bookera. Przesyłki dotarły także do stacji CNN w Nowym Jorku i Georgii, które nie kryły niechęci wobec obecnego prezydenta. Bomber został szybko namierzony. Mieszkał w ciężarówce oklejonej naklejkami wspierającymi Donalda Trumpa. Oskarżyciele twierdzą, że dowody, w tym dane DNA i odciski palców, potwierdzają, że to Sayoc wysłał przesyłki. Bez przyznania się do winy bomber zagrożony byłby karą dożywotniego więzienia.
Bomber chce uniknąć dożywocia
2019-03-22
21:10
Cesar Sayoc (56 l.), który sterroryzował jesienią Amerykę, wysyłając ładunki wybuchowe do przeciwników Donalda Trumpa (73 l.), pojawił się w sądzie federalnym na Manhattanie. Chcąc uniknąć kary dożywocia, postanowił przyznać się do winy.