Wojciech Ziębowicz, wychowanek szczecińskiego klubu piłkarskiego Arkonia, zawodnik GKS Katowice i Górnik 09 Mysłowice, kilkakrotnie bronił polskich barw w Reprezentacji Polski Juniorów. Ciężka kontuzja i późniejszy wyjazd do USA uniemożliwiły jego dalszy rozwój jako piłkarza. W USA życie postawiło przed nim inne zadania, z których także wywiązuje się celująco.
Polonijna działalność Wojciecha Ziębowicza na wszystkich polach jego aktywności jest działalnością społeczną i oprócz wyróżnień honorowych nie przynosiła nigdy profitów. Jednak nie żałuje swojego czasu i środków, działa na rzecz amerykańskiej Polonii i polonijnego sportu od prawie 40 lat.
Do USA przybył w 1985 r. - Zamieszkałem od razu w hoteliku klubowym Wisły Garfield. Mieszkaliśmy w 12 chłopa w trzech pokojach. Piłkarze z różnych klubów z Polski. W czwartym pokoju mieszkał Krzysztof Krawczyk ze swoją dziewczyną, prześliczną Ewa. Ewa pracowała w „Wiśle” jako kelnerka. Mieszkaliśmy na piętrze, a klub był na parterze. Krzysztof śpiewał w klubie i tutaj się pobrali z Ewą. U nas, w Wiśle w Garfield - Wojciech Ziębowicz uśmiecha się i dodaje: - Gdybym chciał opowiedzieć o tym wszystkim co się wydarzyło przez te blisko cztery dekady w polonijnej piłce nożnej i wśród Polonii, to trzeba byłoby pisać o tym codziennie na wszystkich stronach „Super Expressu” przez miesiąc, a i tak, zabrakło by miejsca. Nawet i dwa miesiące mogłoby być za mało.
- Tyle się działo, tyle się wydarzyło pięknych rzeczy, bo to nie tylko ten Związek Polonijnych Klubów Piłkarskich, który od 35 lat integruje we wspólnym działaniu wszystkie polonijne kluby piłkarskie na Wschodnim Wybrzeżu USA – mówi pan Wojciech. Podkreśla, że to także ludzie stojący za nim. - Prezesi, działacze, zawodnicy i kibice. To także Polonia i Polacy mieszkający tutaj i podtrzymujący polską tradycję w myśl tego co zawsze: Bóg-Honor-Ojczyzna. Jako ZPKP od roku 1990 organizujemy Memoriał Kazimierza Deyny… - dodaje.
Inicjatywa miała na celu upamiętnienie wielkiego piłkarza Legii i reprezentanta Polski, który zginął w wypadku samochodowym 1 września 1989 r. w San Diego, CA. I już w następnym roku odbył się pierwszy turniej letni o mistrzostwo Wschodniego Wybrzeża poświęcony jego pamięci. Ta pamięć trwa do dziś. W tym roku memoriał jego imienia odbędzie się po raz 34.
Nie jest to jedyny turniej organizowany przez ZPKP i Wojciecha Ziębowicza. W zimie rozgrywany jest turniej halowy poświęcony pamięci Kazimierza Górskiego. - Tu w tym domu z panem Kazimierzem Górskim gawędziliśmy do 3 nad ranem. On lubił do nas przyjeżdżać. Bardzo lubił. My z jego przyjazdów czerpaliśmy dużo więcej… - opowiada. - W lutym przyszłego roku zostanie Memoriał Kazimierza Górskiego rozegrany po raz dziewiętnasty – dodaje i zapewnia, że tych memoriałów nie da się opisać, „to trzeba było przeżyć”. - Byli i grali z nami dyplomaci z Waszyngtonu. Mariusz Handlik, który zginął w katastrofie pod Smoleńskiem był kapitanem tej drużyny. Bardzo się wszystkim ten turniej podobał. Na naszych Memoriałach byli obecni goście honorowi z Polski…wszyscy tu byli…Lato, Szarmach, Kasperczak, Lubański, Domarski, Tomaszewski i mój przyjaciel z reprezentacji Polski śp. Janusz Kupcewicz. Byli polscy bokserzy i ich promotorzy i wiele innych ważnych dla Polonii i sportu postaci. Każdy z tych turniejów miał scenariusz pisany na żywo – opowiada pan Wojciech. Przyznaje, że wszystkie turnieje przeszły do historii jako bardzo udane. - Ja komentując wszystkie turnieje przy mikrofonie, za wyjątkiem jednego, zawsze mówiłem: Uważajcie drodzy piłkarze na nogi! Jutro idziecie na studia, do pracy. A oni nie słuchali i walczyli jak lwy. Później po tym całym turnieju, po wręczeniu pucharów była wspólna biesiada na pięknej, polskiej, polance w Summerville do późnych godzin nocnych - mówi. - Było po trzydzieści kilka drużyn…ostatnio jest mniej drużyn, ale dalej gramy…i dopóki ta polonijna piłka toczy się po zielonej murawie będziemy te turnieje dalej organizować – zapewnia.
Wojciech Ziębowicz może mówić długo i interesująco. Z młodzieńczą werwą i ogniem w oczach. Jego elokwencja, ta werwa, osobiste zaangażowanie i, dodatkowo, niezwykła pasja z jaką maluje słowami wydarzenia, wszystko to sprawia, że jego warsztat przypomina, jako żywo, warsztat Jana Ciszewskiego i jego niezapomniane komentarze. Zresztą Polonia i goście z Polski też to widzą i słyszą i nazywają pana Wojciecha polonijnym Janem Ciszewskim. Pan Wojciech uśmiecha się tylko i nie potwierdza - ale też i nie protestuje - kiedy ktoś mu o tym mówi i tak się do niego zwraca.
Choć pan Wojciech może mówić długo i w ciepłym tonie o ludziach i wydarzeniach, których był inicjatorem, organizatorem, uczestnikiem i komentatorem, emanuje z niego pogoda ducha i wieczny optymizm, jest jedna rzecz, która go boli. - Działamy tutaj jako piękna grupa polonijnych działaczy. Ludzi zaangażowanych. Wielu już nie ma między nami. Gościliśmy różnych ludzi z Polski. Był luty roku 2024 i Memoriał Kazimierza Górskiego. Turniej halowy. Rywalizacja zaczęła się na dwóch boiskach w niedzielę wieczór o 9 i gra skończyła się o 1 w nocy już w poniedziałek. Grały drużyny polonijne i trzy z Polski. Dwie były ze Śląska i trzecia to była Reprezentacja Polskich Dziennikarzy Sportowych. Myśmy ich tutaj pięknie przyjęli. Podczas turnieju ja mówię do prezesa ZPKP Piotra Gołąbka: Piotrek, ci dziennikarze z Polski mi się nie podobają. Dlaczego? Bo nie robią żadnych notatek. Żaden z nich się nie pyta: co to za turniej? Co to za organizacja? - opowiada pan Wojciech. Jak wspomina, dziennikarze odpadli w ćwierćfinale. - Pięknie grali. Pokazali, że w piłkę potrafią grać. Dwunastu dziennikarzy z Polski. W poniedziałek dzwonię do prezesa: Piotruś, myśmy im zagrali piłkę. Zobaczymy czy oni odegrają te piłeczkę do nas. Czy Polska nasza ukochana się dowie, że tutaj są tacy piękni patrioci, działacze społeczni, kibice i że organizujemy tutaj Memoriał Kazimierza Deyny. Od 1990 r. Nieprzerwanie od 34 lat – relacjonuje, przypominając, że memoriał nie odbył się tylko raz, gdy z powodu huraganu zalało boiska. Jak zapewnia, każdy był piękny. - Dobrze byłoby, żeby się Polska o tym dowiedziała, aby dowiedzieli się działacze sportowi, kibice i zwykli ludzie. Ci dziennikarze, którzy tak dobrze z nami grali, zawiedli mnie trochę. Żadna gazeta, żadna telewizja, oprócz TVP INFO, która w ostatnich trzech latach, zamieściła krótkie wzmianki o Memoriale Deyny, za co jestem im niezmiernie wdzięczny, żadne inne medium nie przekazało informacji o tym, że w Ameryce jest Memoriał Kazimierza Górskiego. Boli, że Polska nie wie o takich turniejach. Takie rzeczy trzeba propagować. Taki turniej jak Memoriał Kazimierza Deyny jest jedyny na świecie. Jedyny. Niech Polska dowie się także o Memoriale Kazimierza Górskiego. W zasadzie nikt o tym w Polsce nie mówi i nie pisze. A szkoda - kończy ze smutkiem w glosie.
Wojciech Ziębowicz ponad 30 lat pisał do „Nowego Dziennika”. Pracował też przez lata dla polonijnej telewizji i radia. Nie wspominając o komentowaniu każdej ważnej polonijnej imprezy sportowej. Nie pobierał za tę pracę żadnego wynagrodzenia. Statuetki, wyróżnienia, złote mikrofony, dyplomy i czysta satysfakcja zrobienia czegoś dla innych. Może redaktor Wojciech Ziębowicz jest z innego świata i dlatego brak zainteresowania polskich kolegów po fachu tak lekko zdziwił i może trochę nawet zabolał?