Nasz rodak miał wrócić do Polski w sobotę 17 grudnia. Mieszkańcy Chicago, poruszeni jego nagłą i bezsensowną śmiercią, zbierają pieniądze na stypendium jego imienia oraz koszty transportu ciała do Polski. – Krzyś był mądry, zdolny, uśmiechnięty, dobrze wychowany – powiedziała nam kuzynka Krzysztofa Roksana. Zdradziła, że 21-latek uwielbiał jazdę na rowerze, bieganie i spacery oraz fotografię. Zdjęcia umieszczał na swoim koncie na Instagramie, są wśród nich także jego ostatnie ujęcia z Chicago.
Krzysztof pracował w dziale IT dla globalnej firmy technologicznej Knapp Incorporated i od 12 listopada pracował nad nowym projektem w Joliet na przedmieściach Chicago. W sobotę, 3 grudnia, wraz z kilkudziesięcioma współpracownikami pojechał busem do baru Howl at the Moon w centrum Chicago na firmowe przyjęcie gwiazdkowe. Według oficjalnych informacji zaginął ok. godz. 9.45 pm. Wtedy widziano go po raz ostatni. Ostatni kontakt z rodziną miał w dniu zaginięcia 3 grudnia. Nie wrócił już do hotelu. Nie odbierał telefonów.
W minioną środę poszukiwania przyniosły tragiczny rezultat. Około godz. 1.55 am jego ciało znaleziono w wodzie w pobliżu 1000 przecznicy North DuSable Lake Shore Drive. Po prawej stronie głowy miał ślad po uderzeniu. Przewieziono go do pobliskiego szpitala Northwestern Memorial Hospital, gdzie stwierdzono jego zgon. Śledztwo trwa.