Najmniejszy okręg zaskoczył w superwtorek najbardziej. W głosowaniu na Samoa udział wzięło 91 osób, z czego 50 oddało głos na Palmera, zaś 41 na Bidena. Mieszkający w Baltimore Palmer, który określa się mianem „przedsiębiorcy i inwestora”, zwyciężył, mimo że swoją kampanię w Samoa prowadził głównie online.
- „Dziękuję waszej niezwykłej społeczności za wsparcie” - napisał Palmer w serwisie X. Dodał, że zwycięstwo świadczy o „sile głosów wyborców”. - „Razem możemy odbudować amerykański sen i ukształtować lepszą przyszłość dla wszystkich” – dodał.
Wynik w Samoa nie ma większego znaczenia dla całej kampanii – terytorium nie ma swoich delegatów - choć za jego sprawą Biden stał się pierwszym od czasu Jimmy'ego Cartera prezydentem USA, który przegrał jeden z prawyborczych wyścigów. Biden jednak nie ma powodów do zamartwiania się porażką na Samoa. W każdym stanie dostał ponad 80 proc. głosów i przejmie przejęcie 1420 głosów delegatów, które były do zdobycia w superwtorek. Do nominacji formalnie potrzeba mu 1968.
Zdecydowaną większość głosów delegatów GOP przejmie też, zgodnie z przewidywaniami, Donald Trump. Były prezydent zdobył ponad 60 proc. głosów aż w 12 stanach, a w Alabamie ponad 80 proc. Wygrał też w Arkansas, Kalifornii, Kolorado, Massachussetts, Maine, Minnesocie, Karolinie Północnej, Oklahomie, Tennessee, Teksasie i Wirginii. Nie wiadomo jeszcze, ilu dokładnie delegatów udało się zdobyć Trumpowi, jednak jest już bardzo bliski zgromadzenia niezbędnych 1215.
Superwtorek przypieczętował również zwycięstwo Trumpa nad jego jedyną rywalką, byłą ambasadorką ONZ, Nikki Haley (52 l.). Republikanka wygrała wprawdzie w Vermont, odbierając Trumpowi stuprocentową satysfakcję, ale w środę, po wieczorze wyborczym u boku najbliższych współpracowników, ogłosiła, że rezygnuje z dalszej walki. - Powiedziałam, że chcę, aby głos Amerykanów został usłyszany. Zrobiłam to – stwierdziła w przemówieniu.