– Trzeba przebudować to państwo i w końcu stworzyć gospodarkę i rząd, które pracują dla nas wszystkich, nie tylko na 1 proc. ogółu – mówił Sanders podczas inauguracyjnego wiecu na Brooklynie.
Słuchało go ok. 13 tys. osób, którym udowadniał, że jest kompletnym przeciwieństwem prezydenta Trumpa. Przypomniał, że wychowywał się we Flatbush, w zwyczajnej, pracującej rodzinie.
– Wiem, skąd pochodzę. Nie miałem ojca, który dał mi miliony dolarów na budowę luksusowych wieżowców, kasyn i klubów – mówił.
Reprezentujący Vermont senator powtórzył też część obietnic, które przedstawiał już w 2016 r., gdy bez powodzenia walczył o nominację z Hillary Clinton. Zapowiedział sprawiedliwość socjalną, rasową i podatkową, ubezpieczenie Medicare dla każdego, darmową edukację w college’ach, minimalną stawkę 15 dol. za godzinę i reformę imigracyjną.
Przed Sandersem ciężki bój. O nominację demokratów chce walczyć sporo osób, m.in. Cory Booker, Elizabeth Warren, Kamala Harris czy Kirsten Gillibrand.