Urzędnicy przyznają, że sytuacja jest nie najlepsza. Odsetek pozytywnych testów w stanie NY podskoczył już do niemal 4 proc. – W piątek liczba osób hospitalizowanych z powodu COVID-19 wyniosła 3287, w tym 433 nowych przypadków. Zmarły 42 osoby – poinformował w sobotę gubernator Andrew Cuomo (63 l.). Największe wzrosty notuje się w Western New York, gdzie średnia wykrywalność poszybowała do 6,53 proc. W samej metropolii odsetek pozytywnych testów wyniósł w piątek 2,9 proc., a jak poinformował w sobotę burmistrz Bill de Blasio (59 l.), siedmiodniowa średnia wyniosła 3,64 proc., o 0,31 proc. więcej niż w poprzednim tygodniu.
W miarę stabilna sytuacja w NYC skłoniła władze do otwarcia szkół. Jak zapowiedział burmistrz, szkoły podstawowe w metropolii wrócą do hybrydowego systemu nauczania, a więc będą mogły otworzyć drzwi dla uczniów 7 grudnia. Placówki nauczania specjalnego z dystryktu 75. wrócą do zajęć stacjonarnych 10 grudnia. Uczniowie gimnazjów i szkół średnich na powrót do klas będą musieli jeszcze poczekać. Jak długo? – Nie wiadomo – przyznał burmistrz Bill de Blasio (59 l.). Decyzją władz miasta od 19 listopada wszyscy w NYC uczą się jedynie zdalnie.
Rodzice są jednak jedynymi, którzy zyskali powód do radości. Gubernator stanu nie chce słyszeć o luzowaniu obostrzeń, które od tygodni utrudniają zarabianie na życie właścicielom biznesów. A ci coraz ostrzej się buntują. Lokalne biura szeryfa niemal każdego dnia likwidują kolejne nielegalne bary. W sobotę nowojorscy mundurowi przerwali imprezę na 400 osób przy West 36th St i zarekwirowały dziesiątki butelek podawanego bez zezwoleń alkoholu. Cztery osoby usłyszały zarzuty łamania przepisów i zakazów epidemicznych. W czwartek z nielegalnego baru na Queensie wyproszono 80 osób.
Na kary świadomie i otwarcie narażają się też właściciele baru na Staten Island, którzy postanowili wypowiedzieć wojnę wprowadzonym przez urzędników zakazom. Po tym, jak na skutek wzrostu liczby zakażeń w środę okolice Grant City znalazły się w żółtej strefie, gdzie zakazana jest obsługa klientów w lokalach, ogłosili, że Mac’s Public House to strefa autonomiczna, nawiązując do tegorocznej okupacji centrum Seattle.
– „Odmawiamy przestrzegania zasad i przepisów wydanych przez burmistrza Nowego Jorku i gubernatora stanu NY” – informują na witrynach lokalu i jego profilu na Facebooku, zapraszając klientów na drinka i spotkania ze znajomymi. Nie zrażają ich nawet liczne mandaty w wysokości 1000 dol. każdy, nakaz zamknięcia lokalu wydany przez stanowy Departament Zdrowia i piątkowe cofnięcie licencji na sprzedaż alkoholu. – Nie rezygnujemy. Walczymy dalej i pomożemy każdemu biznesowi, który się do nas zgłosi – zapowiadają Danny Presti i Keith McAlarney, właściciele lokalu.