Prezydent Trump od samego początku wyrażał głośno swoje zbulwersowanie sytuacją na południowej granicy. Nadciągające karawany imigrantów nazwał wprost szturmem i atakiem na Amerykę. Podjął więc odpowiednie działania. Wysłał na granicę uzbrojonych żołnierzy amerykańskiej armii, by strzegli granicy, a w razie czego użyli nawet siły. Zagroził całkowitym zamknięciem wszystkich punktów granicznych, co udało mu się jedynie na kilka dni wprowadzić w San Diego. Na początku listopada wydał dekret, który kategorycznie odmawiał starania się o azyl w Ameryce imigrantom, którzy przekroczą granicę nielegalnie. Dekret został zaskarżony przez organizacje broniące praw cywilnych i człowieka, które twierdziły, że łamie on prawo imigracyjne i administracyjne oraz prawa człowieka. Sędzia federalny z San Francisco uznał te argumenty i zablokował tymczasowo rozporządzenie Trumpa. Administracja postanowiła odwołać się od decyzji w sądzie apelacyjnym. Złożyli apelację w 9th U.S. Circuit Court of Appeals. Ale i tutaj się nie udało. Sędziowie decyzją 2:1 utrzymali postanowienie sądu niższej instancji. Przewodniczący, mianowany przez George’a W. Busha sędzia Jay Bybee, zgodził się, że wydając dekret, prezydent wykroczył poza swoje kompetencje. Dodał, że decyzja o tym, kto może, a kto nie, ubiegać się o azyl, powinna być podjęta przez Kongres.
Azyl należy się wkraczającym nielegalnie do USA
2018-12-10
2:00
Prezydent Donald Trump (72 l.) stara się wszelkimi sposobami zamknąć Amerykę przed azylantami, ale jak na razie nie do końca mu to wychodzi. Teraz przegrał w sądzie apelacyjnym, gdzie jego administracja odwołała się od wcześniejszej decyzji sędziego federalnego, który zablokował prezydenckie rozporządzenie kategorycznie odmawiające azylu imigrantom, którzy wkroczyli na teren USA nielegalnie. Sąd uznał, że prezydent nie może wprowadzać sam takich regulacji.