W czwartek przed sądem w sprawie o ukrywanie wypłat za milczenie o romansach przez byłego prezydenta i jego Trump Organization stanął ponownie kluczowy świadek prokuratury. Były prawnik Donalda Trumpa Michael Cohen (58 l.), który w poniedziałek opowiadał ze szczegółami o zlecanych przez byłego szefa płatnościach, odpowiadał na pytania obrońców byłego prezydenta. Ci robili co mogli, by pokazać go jako skazanego już za krzywoprzysięstwo kłamcę, którego zeznania są nic nie warte. Donald Trump siedział w milczeniu i słuchał, nie okazując żadnych reakcji.
To jednak komentarze poza salą sądową stały się dla byłego prezydenta kolejną bolączką. Sąd, w trosce o niewpływanie na zeznania, zakazał mu bowiem mówienia o świadkach, ławnikach czy innych uczestnikach jego procesu. Przez trzy tygodnie nałożył już $10 tys. grzywny za jego złamanie. Trump w mediach społecznościowych krytykował bowiem m.in. Cohena czy sędziego prowadzącego proces. Jego prawnicy składali apelację, ale w środę została ona odrzucona.
Wystąpili więc do Sądu Apelacyjnego. - Prezydent Trump złożył zawiadomienie o odwołaniu się od niekonstytucyjnego i nieamerykańskiego nakazu kneblowania nałożonego przez skonfliktowanego sędziego Juana Merchana w bezprawnej sprawie prokuratury na Manhattanie – przekazał rzecznik kampanii prezydenckiej Trumpa Steven Cheung. Trump domaga się zniesienia zakazu lub jego modyfikacji.