Firma byłego prezydenta, a dokładnie dwa z jej podmiotów: Trump Corporation i Trump Payroll Corporation, ma zapłacić 1,6 mln dol. za oszukańcze praktyki kierownictwa mające na celu unikanie podatku dochodowego za wystawne dodatki do wynagrodzeń. Korzystał z nich m.in. były dyrektor finansowy Allen Weisselberg, który został skazany na pięć miesięcy więzienia za uchylanie się od płacenia podatków od 1,7 mln dol. wynagrodzenia. Był też głównym świadkiem prokuratury na Manhattanie w sprawie przeciwko Trump Organization.
Grzywna to jedyna i maksymalna kara, jaką sędzia mógł nałożyć na Trump Organization po jej skazaniu w grudniu za 17 przestępstw podatkowych, w tym zmowę i fałszowanie dokumentacji. Sędzia Juan Manuel Merchan dał firmie 14 dni na zapłatę. Jej przedstawiciele zaprzeczyli niewłaściwym działaniom i zapowiedzieli odwołanie. - „Ci politycznie motywowani prokuratorzy nie zatrzymają się przed niczym, aby dopaść prezydenta Trumpa i kontynuować niekończące się polowanie na czarownice, które rozpoczęło się w dniu, w którym ogłosił swoją prezydenturę" – przekazali w oświadczeniu po wyroku.
Grzywna, której wysokość jest niższa niż koszt mieszkania w Trump Tower, może mieć jedynie wpływ na reputację firmy i byłego prezydenta, który znów zamierza ubiegać się o najważniejszy urząd. Prokurator okręgowy na Manhattanie Alvin Bragg (50 l.), stwierdził, że prawo powinno dopuszczać bardziej dotkliwe kary. - Powiem jasno: nie uważamy, że to jest wystarczające – stwierdził i zapowiedział, że to nie koniec walki. - Ten wyrok zamyka ważny etap naszego trwającego dochodzenia w sprawie byłego prezydenta i jego firm. Teraz przechodzimy do następnego rozdziału – dodał.
Sprawę przeciwko Trumpowi i jego firmie prowadzi też prokurator generalna Nowego Jorku Letitia James (65 l.), która w pozwie zarzuca im wprowadzenie w błąd banków i innych osób co do wartości wielu aktywów, w tym pól golfowych i drapaczy chmur. Zamierza domagać się grzywny w wysokości 250 mln dol. i zakazu działalności biznesowej w NY.