Założyciel Guardian Angels Curtis Sliwa o swoich polskich przodkach. Wróciliśmy, bo zrobiło się niebezpiecznie

2015-08-29 22:04

Od kilku tygodni w Central Park można zauważyć patrolujących teren parku Guardian Angels. Wolontariusze chronią przed niebezpieczeństwem nowojorczyków. Patrole „Czerwonych Aniołów” z Curtisem Sliwą (61 l.) na czele powróciły ostatnio na do Central Parku. Guardian Angels, noszą czerwone berety i kurtki, nie są uzbrojeni, jednak w razie potrzeby są gotowi do interwencji i aresztowania zakłócających porządek osobników. Curtis Sliwa zalożył organizacje w 1977 roku. , Jego dziadek i ojciec byli Polakami.

W Twojej biografii można doczytać się, że masz polskie korzenie?

Mój ojciec Chester był Polish American, umarł trzy lata temu w wieku 92 lat. Mieszkał w Polish southside w Chicago. Przez 46 lat był marynarzem handlowym. Był najstarszym synem z małżeństwa Antona i Wandy Sliwa. Mój dziadek Anton był rzemieślnikiem z Limanowej – to górski region przy niegdysiejszej granicy z Czechosłowacją. Dziadkowie byli mleczarzami. Dziadek usłyszał od swojego ojca, że musi  zostać księdzem. Jednak dziadek miał inne planu i pojechał do Krakowa, gdzie został rzemieślnikiem. Potem przeprowadził się do Liverpoolu w Anglii, gdzie budował kabiny wykorzystywane przez transatlantyckie statki. Po pewnym czasie sam popłynął jednym z nich za ocean i przeprowadził się do Małej Polski w Chicago (Polish southside w Chicago). Później został zwerbowany do kawalerii US Army i został wysłany do Francji żeby wziąć udział w I wojnie światowej.

Byłeś kiedyś w Polsce?

Tak, byłem w 1994 roku. Odwiedziłem Warszawę. Następnie pociągiem podróżowałem przez wschód Polski i dotarłem do Moskwy. Był to czas, w którym Polska zaczęła się modernizować i zmieniać.

A z czym kojarzy ci się ojczyzna Twoich przodków?

Z zatrzymaniem Turków pod Wiedniem. Gdyby nie polska odsiecz, pewnie byśmy się dziś kłaniali pięć razy dziennie w kierunku Mekki i Medyny. Polska jest również najsilniejszym naszym sojusznikiem w całej Europie, która na każdym kroku odpowiada na różne zagrożenia, choćby na Putina.

Co skłoniło grupę wolontariuszy Guardian Angels, aby po kilkudziesięciu latach nieobecności wrócić do patrolowania Central Park?

Ponieważ według statystyk policyjnych przestępczość w nowojorskim Central Parku jest wyższa o 28 procent w porównaniu z tym samym okresem roku ubiegłego, znajomi, którzy wiedzieli, że założyłem kiedyś Guardian Angels, poprosili mnie abym z wolontariuszami powrócił do patrolowania Central Parku. Po raz ostatni byliśmy widoczni tam w 1994 roku, kiedy w mieście rządził Rudolph Giuliani. Stworzył on skuteczne patrole policyjne w całym mieście w związku i wtedy  zmniejszyła się przestępczość.

Jakie tereny najczęściej patrolujecie?

Patrolujemy najciemniejsze miejsca w parku gdzie nie ma światła, kamer, ani policyjnych patroli (pieszych, konnych czy rowerowych) - to tam właśnie dzieje się najwięcej przestępstw. Często zaglądamy tam gdzie nie ma latarni i gdzie jest ciemno, co sprawia, że przestępcy czują się bezkarni. Często bywamy przy Museum of Natural History na West Side. Jest tam tzw. rambles section gdzie schodzą się geje, a młodzi przestępcy dokuczają im. Można nas potkać również w pobliżu 110th St i Central Park West.
Tam jest taki obszar nazwany Great Hill. Jest tam wzniesienie z wieloma szlakami, na których nie ma oświetlenia, kamer ani policji. Właśnie tam dochodzi do największej ilości ataków nastolatków na niewinnych spacerowiczów, którzy są przez nich napadani.
Wolontariusze, którzy są skupieni wokół Guardian Angels, noszą czerwone berety i kurtki. Wolontariusze z Guardian Angels nie są uzbrojeni jednak w razie potrzeby są gotowi do interwencji i aresztowania obywateli.
Życzymy zatem powodzenia
Dziękuję za rozmowę
Katarzyna Adamska


Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają