Sekcja zwłok ma wykazać, czy dla pana Jerzego nie było żadnego ratunku. Śmierć poczekała dwa tygodnie

2014-02-21 1:00

Wdowa po 59-letnim Jerzym W., która nie pozwoliła przedwcześnie odłączyć go od aparatury podtrzymującej życie, przyjęła wobec ukochanego męża jeszcze jedno zobowiązanie: sekcja zwłok ma wykazać, czy amerykańscy lekarze ratujący chorego na raka mężczyznę zrobili na pewno wszystko, co mogli...

– Muszę mieć pewność, że odszedł naturalną śmiercią, bo bez tego pozostanie mi poczucie niedopełnienia powinności – tłumaczy Teresa W.

O zdecydowanej postawie 48-letniej Polki w obliczu śmierci męża pisaliśmy wczoraj. Umierającemu na raka w Resurrection Medical Center przy West Talcott w Chicago żona nie pozwoliła odejść poprzez odłączenie urządzeń, chociaż tak uporczywie sugerowali lekarze. Pacjent był świadomy i płakał, że nie chce jeszcze umierać.

– Mimo, że byłam namawiana w szpitalu, nie mogłam tego zrobić, bo to niezgodne z moją katolicką wiarą i miłością do męża – mówiła nam pani Teresa. – On takiej zgody nie wydał i dla mnie byłoby to równoznaczne z eutanazją.

Stanowczy sprzeciw kobiety przedłużył życie pana Jerzego przynajmniej o kilkanaście dni (zmarł w spokoju w minioną sobotę). – Byliśmy ze sobą o te dwa tygodnie dłużej, udowadniając oboje, że trzeba walczyć o ludzką godność – stwierdza Polka.

MJR, LECH

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki