Nowojorski taksówkarz bez litości dla chorej Polki. Na Ridgewood? Nie jadę!

2014-09-20 8:00

Skandaliczna historia z udziałem polskiej rodziny. Kierowca żółtej taksówki, kiedy dowiedział się, że pani Grażyna wraz z chorą córką zamierzają jechać na Ridgewood, wyprosił Polki z samochodu, a później zasugerował, żeby… pojechały metrem!

Ta szokująca historia przydarzyła się pani Grażynie Rzący z Ridgewood. W miniony poniedziałek kobieta pojechała na Manhattan odebrać swoją córkę ze szpitala. 15-letnia Ewelina dzień wcześniej przeszła operację usunięcia wyrostka robaczkowego. Kiedy pani Grażyna wraz z córką opuściły szpital i po dłuższej chwili złapały taksówkę, były pewne, że szybko znajdą się w domu…

- Córka po zabiegu była słaba, źle się czuła i chciałam jak najszybciej dojechać do domu – opowiedziała Super Expressowi ciągle jeszcze roztrzęsiona kobieta. - Kiedy przy Lexington Ave wsiadłyśmy do taksówki, kierowca najpierw udawał, że nie wie gdzie ma jechać. Później oświadczył, że ma koniec zmiany i na Ridgewood nie pojedzie. Trudno w to uwierzyć, gdyż była dopiero 3 po południu. Tłumaczyłam, że córka poprzedniego dnia miała operację, nie może chodzić i jest jeszcze bardzo słaba, ale kierowca był nieugięty i po przejechaniu jednej ulicy kazał nam opuścić samochód. Powiedział, żebyśmy jechały metrem, a na końcu jak już wysiadłyśmy, krzyknął jeszcze przez szybę, że on też mieszka na Ridgewood i odjechał. To było skandaliczne zachowanie, które aż w głowie się nie mieści – dodała oburzona kobieta.

W rezultacie pani Grażyna wraz z osłabioną po zabiegu córką dotarła do domu po blisko 3 godzinach podróży!

- Całe szczęście pomógł nam wracający z pracy mąż, bo inaczej nie wiem jakby się to skończyło, gdyż również i kolejni kierowcy nie chcieli jechać na Ridgewood – mówi kobieta.

Historia pani Grażyny nie jest odosobniona. Wielokrotnie nasi Czytelnicy skarżyli się na nowojorskich taksówkarzy, którzy nie chcą jeździć z Manhattanu na Greenpoint, Maspeth, Ridgewood, czy Middle Village. Często nie wiedzą nawet gdzie są te okolice. Nigdy jednak nie miało to miejsca w przypadku osoby chorej.

Obecnie pani Grażyna żałuje, że dała się wyprosić z samochodu.

- Teraz wiem, że prawo jest po mojej stronie i powinnam od razu zadzwonić na policję – mówi kobieta. - Byłam jednak tym tak zaszokowana i zdenerwowana całą sytuacją, że nawet nie spisałam numeru taksówkarza. Chciałabym przestrzec wszystkie osoby, żeby nie myślały, że zawsze uda im się szybko dojechać do domu. Lepiej się jakoś zabezpieczyć, gdyż zawsze można trafić na taksówkarza bez serca.



tekst i zdjęcie Marcin Żurawicz

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki